Archiwum Polityki

Żywot sreber Beresforda

Pewna kolekcja sreber znalazła się w Warszawie tylko dlatego, że 200 lat temu brytyjski generał zdobył Buenos Aires, a jego potomka dręczyły wyrzuty sumienia po tragicznym romansie z Polką.

Wnętrza rezydencji ambasadora Wielkiej Brytanii przy ulicy Bagatela w Warszawie zdobi interesująca kolekcja sreber. Pochodzą z XIX w. i powstały na Wyspach Brytyjskich. Wartość naczyń – bardziej emocjonalna niż materialna – wynika z ich szczególnego związku z Polską.

Srebra należały do Williama Beresforda, wybitnego brytyjskiego dowódcy z czasów wojen napoleońskich, nieślubnego syna potomka starej angielskiej arystokracji, markiza Waterford. William Beresford przez całe życie, oprócz szarż, kolekcjonował srebrne wazy, półmiski i świeczniki. Ozdobą jego kolekcji jest pozłacana waza, dar Patriotic Fund at Lloyd’s of London, funduszu założonego przez finansistów z City, którzy nagradzali największe zwycięstwa militarne brytyjskich dowódców. Beresford dostał wazę za zdobycie Buenos Aires – jeden ze swych największych wyczynów.

W historii Williama przegląda się zdumiewająca globalizacja tamtej epoki. Służbę w wojsku rozpoczął w 1785 r. w wieku 17 lat. Już w pierwszym roku przygody z wojskiem, w wyniku wypadku z karabinem, stracił oko. Nie przeszkodziło mu to w zrobieniu olśniewającej kariery. Uczył się w szkole wojskowej w Strasburgu, a gdy zaczęły się wojny z Francją, zaciągnął się do brytyjskiej marynarki i pływał po Morzu Śródziemnym. W 1793 r. szturmował Tulon. Później powierzono mu dowództwo słynnego 88 Pułku Piechoty, z którym miał pacyfikować Wyspy Karaibskie. Jednak burza na Atlantyku pokrzyżowała plany wyprawy do Ameryki. Zaledwie część żołnierzy dotarła do celu – reszta piechurów Beresforda zawróciła. Skierowali się ku położonej u wybrzeży Wielkiej Brytanii wyspie Jersey, skąd niebawem wyruszyli do Bombaju. Po drodze Beresford walczył z sukcesami w Egipcie. Dostał tam generalskie epolety.

Wracając z Indii generał odbił Przylądek Dobrej Nadziei.

Polityka 13.2008 (2647) z dnia 29.03.2008; Kultura; s. 58
Reklama