Krawiec-astronom Adam Giedrys zostawił testament-modlitwę: „Wyciągam ręce do Ciebie o Panie twierdzeniem Pitagorasa, myślą Einsteina, równaniem symboli i zagadką życia. Stworzyłeś świat materii i dusz, w którym jedyna jest moja, jedynie niepowtarzalna. Czuję ją zawsze, a szczególnie przy teleskopie, kiedy patrzę na Twoje dzieło, na okruch z tej niepojętej mnogości źródeł światła gwiazd”.
Sobota
Rano otworzy oczy i znów poczuje tę wolność. Wolność myślenia o pierwiastkach, całkach, tangensach, kotangensach. Myśl nieskrępowanie pobiegnie między słupkami liczb, osiami współrzędnych, wykresami i krzywymi sinusoid. Potem włoży kapcie i poczłapie do kuchni. Tak oto Daniel Pęcak, lat 17, uczeń Społecznego Liceum Ogólnokształcącego w Szczecinku, rozpocznie kolejny dzień życia. Akurat w sobotę.
Tak, tego dnia spotykają się w mieszkaniu krawca. On, Marcin, Tomek, Majkel, kilkunastu innych. I akurat dziś Daniel przedstawi im prawo grawitacji. Na zielonej tablicy, która z trudem już przyjmuje kolejne pociągnięcia kredy, rozrysuje wykresy i wzory. Oni będą słuchać cierpliwie, aż nastanie mrok. Wtedy wystawią na balkon niewielki teleskop i skierują go w niebo. Właśnie z mieszkania krawca (Szczecinek, ul. Kościuszki 10a/9) w sobotni wieczór. Ale te mury już nie takich rzeczy były świadkami.
Piątek
Szczecinek, piątek, 5 kwietnia 1963 r., krawiec-astronom Adam Giedrys za pomocą własnoręcznie skonstruowanego teleskopu sfotografował nieudaną misję radzieckiej sondy Łuna 4, która zamiast lądować na Księżycu, minęła go o ponad 8 tys. km i powędrowała w przestrzeń kosmiczną. Wieść o dokonaniu przez krawca obserwacji obiega świat. Media szaleją, Amerykanie się cieszą (przysyłają do Szczecinka gratulacje), władze są wściekłe. Ale same przyznały krawcowi 12 tys.