Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Zapach Italii

Wielkanoc daje początek wiosennym wyjazdom do Rzymu. Zbliża się też sezon turystyczny i znów Polacy wyruszą na szlaki wiodące na południe w poszukiwaniu słońca i smaków śródziemnomorskiej kuchni. Warto więc trochę powspominać, by wskazać czytelnikom kierunek wędrówki. Mniej wymagającym lub posiadającym cieńsze nieco portfele zaproponujemy podróże znacznie krótsze. Co nie znaczy, że mniej atrakcyjne.

Jesteśmy wielbicielami kuchni włoskiej i stawiamy ją ponad wszelkie inne. Nasze uczucia kulinarne z Rzymu, który dotąd uważaliśmy za stolicę smaków, powędrowały znacznie dalej na południe. Zacznijmy jednak od Wiecznego Miasta.

Pierwsze rozczarowanie spotkało nas na Via Marghera. Gemma alla Lupa, najsympatyczniejsza z rzymskich knajpek, gdzie spaghetti alla carbonara podawali w miskach wielkości sporej wanny, wino w butelkach nie mających dna, a rachunek i tak był zatrważająco niski, zamknęła swoje podwoje. Na szczęście tuż za rogiem, przy Via Magenta, znaleźliśmy ristorante Donati, gdzie karmili całkiem nieźle. Ale to już nie to. Czerwone dywany, eleganccy kelnerzy, światowa publiczność nie są w stanie zastąpić kucharza w poplamionym fartuchu ani prawdziwie rzymskiej klienteli, jadającej do niedawna dwie kamienice dalej.

W La Caletta mieszczącej się przy Corso Trieste było już znacznie przyjemniej. Ani jednego turysty, sami miejscowi, potrawy znakomite, spaghetti alla marinara przepyszne, wino doskonałe. Tylko rachunek spowodował, że do hotelu wróciliśmy całkiem trzeźwi. Zapłaciliśmy bowiem za cztery osoby równowartość 1000 polskich złotych.

Następnego dnia postanowiliśmy zmienić kuchnię i wydatki. Udaliśmy się na obiad do Piperno, małej knajpki leżącej przy Via Monte de Cenci, w sercu żydowskiej dzielnicy Rzymu. Na stole królowały ryby, smażone jarzyny – w tym wspaniałe karczochy – a na koniec żydowski przysmak, czyli gęsi pipkes. Cały obiad dla czworga, z dużą karafką wina z tutejszej piwniczki, kosztował 100 tys. lirów, czyli około 400 zł.

Wieczorem udaliśmy się na Awentyn do snobistycznej Checchino dal 1887 przy Via di Monte. Wiedzieliśmy, że wizyta tu będzie sporo kosztować, ale rozzuchwaleni posiadaniem kart kredytowych zaryzykowaliśmy.

Polityka 17.2000 (2242) z dnia 22.04.2000; Społeczeństwo; s. 104
Reklama