Archiwum Polityki

Ile kosztuje równość?

Równość, tak jak wolność, ma swoją cenę. Dlaczego PO nie chce jej płacić?

Premier Tusk powierzając stanowisko pełnomocnika ds. równego statusu kobiet i mężczyzn minister Radziszewskiej wyraził nadzieję, że jej praca będzie miała charakter społeczny, a nie ideologiczny. Pani minister powiedziała z kolei, że działalność na rzecz równości wymaga wielu zmian mentalnościowych. A zmiany mentalnościowe – tego już pani minister nie dodała – to zmiany kulturowe i ideologiczne. Nie da się wprowadzić równości bez odwoływania się do ideologii emancypacyjnych i doświadczeń feministycznych, bez uznania praw gejów i lesbijek, walki z antysemityzmem i przemocą wobec imigrantów czy wreszcie poprawności politycznej, pozytywnej dyskryminacji i rozdziału Kościoła od państwa.

Demokracja, jak mówił Fukuyama, to przede wszystkim walka o uznanie, a więc o równy szacunek dla różnych grup i osób. Wszyscy doskonale wiemy, że problem wykluczenia i niesprawiedliwego traktowania dotyka biednych, ale nie chcemy wiedzieć, że jest to również problem tych, którzy czują się gorzej traktowani, ponieważ ich model życia, płeć, orientacja seksualna, pochodzenie, religia nie mieszczą się w społecznie akceptowanych standardach „normalności” i powszechności. A te przekładają się wszak na społeczny szacunek, prestiż, władzę i pozycję ekonomiczną.

Niekorzystna sytuacja ekonomiczna jest zresztą nader często prostą konsekwencją podporządkowania w hierarchii statusu społecznego.

Kobiety, według „Diagnozy społecznej” J. Czapińskiego, zarabiają średnio mniej o 28 proc. niż mężczyźni, pracując na takim samym jak oni stanowisku pracy, mając taki sam staż i kompetencje, a bardzo często – znacznie lepsze wykształcenie. Płeć determinuje bariery w karierze kobiet i awanse w przypadku mężczyzn. Płeć decyduje o kształcie naszej polityki.

Polityka 12.2008 (2646) z dnia 22.03.2008; Kraj; s. 24
Reklama