Archiwum Polityki

Kiedy były dobre czasy?

Mijający wiek XX nie ma dobrej reputacji. Zwróciliśmy się więc do grona znanych historyków z prostym pytaniem – czy i kiedy było lepiej?

Andrzej Bartnicki

Szczęśliwe... więzienie

Przykład szczęśliwych czasów, w bardzo indywidualnym pojęciu, chciałbym podać i z odległej epoki, i z dalekiego kraju. Przykład, jak sądzę, prowokacyjny i przewrotny. Wiąże się on z losami żyjącego w XVIII w. cesarza Etiopii Jana II, który wbrew własnym chęciom niemal siłą został osadzony na cesarskim tronie. Dla niego bowiem najszczęśliwszym okresem w życiu był czas spędzony w miejscu odosobnienia. Wiąże się to z mało znaną w Europie instytucją, jaką było etiopskie więzienie cesarskie – na uehni amba – więziennej górze. Była to wysoka góra o bardzo stromych zboczach i ściętym wierzchołku, o powierzchni wystarczającej do ulokowania takich zabudowań jak dom mieszkalny, kościół, biblioteka. Przebywające tu osoby miały pełną swobodę ruchów. Nie mogły jedynie opuścić wierzchołka góry. Czekała ich bowiem śmierć z rąk czuwających na dole cesarskich strażników. Kraty nie były potrzebne. Osadzano tam pretendentów do tronu, nie wyłączając dzieci panującego władcy.

Tworzono dla nich możliwie najlepsze warunki, aby tym sposobem osłabiać wolę walki o władzę. Niektórzy z nich, korzystając z miejscowej biblioteki, tworzyli dzieła naukowe, mając obfitość jadła, napojów, ciszę i niezbędny spokój. Odpowiednie straże dbały o to, aby świat zewnętrzny nie zakłócał ich rozmyślań. Tam właśnie wiodąc uczone dysputy i studiując zagadnienia filozoficzne przebywał od dzieciństwa aż do siedemdziesiątego roku życia Jan II. Kiedy w 1769 r. po zabójstwie cesarza Joasa zaproponowano mu objęcie tronu, próbował odmówić.

Zmuszony przez rządzących wielmożów do formalnego objęcia władzy Jan II domagał się stale, aby z powrotem odesłano go na więzienną górę. Cesarz, dla którego najszczęśliwsze chwile w życiu łączyły się z przebywaniem w bibliotece, a nie ze sprawowaniem władzy, stał się szybko niewygodny dla dworskiej kamaryli i po kilku miesiącach został otruty.

Polityka 53.2000 (2278) z dnia 30.12.2000; Historia; s. 65
Reklama