Archiwum Polityki

Trzeba umieć wyjść z roli

Rozmowa z Angeliną Jolie, amerykańską aktorką filmową

Janusz Wróblewski: – Wydawałoby się, że po „Cenie odwagi”, ambitnym dramacie politycznym, nie wróci już pani do kina akcji. Tymczasem w thrillerze „Wanted. Ścigani”, który pojawia się także w polskich kinach, znów oglądamy panią w roli morderczyni. Trudno jest się rozstać z wizerunkiem superwoman?

Angelina Jolie: – Praca nad „Ceną odwagi” była wyczerpująca emocjonalnie. Nie tylko dlatego, że grając autentyczną postać Mariane Pearl, musiałam wczuć się w jej sytuację – dziennikarki, która będąc w ciąży traci męża i sama może stać się ofiarą zamachu terrorystycznego. Ja też spodziewałam się wtedy dziecka. W trakcie zdjęć zmarła moja mama, z którą byłam mocno związana. „Changeling” Clinta Eastwooda, następny film, w którym miałam wystąpić, również nie należał do najłatwiejszych. To oparta na faktach psychologiczna opowieść o samotnej kobiecie, walczącej o wyjaśnienie okoliczności zaginięcia jej syna. Znowu porwanie i tragedia. Aby wyrwać się z tego kręgu cierpienia i smutku i aby nie popaść w depresję, szukałam czegoś lżejszego, bardziej agresywnego.

Granie zabójczyni to sposób na odreagowanie stresów?

Pozwala oderwać się od życia. Zapomnieć chwilowo o problemach. Film „Wanted” Timura Bekmambetova jest znacznie mroczniejszy od „Tomb Rider”; to coś więcej niż komiks, mimo sensacyjno-kryminalnej otoczki stawia ważne pytania na temat sprawiedliwości i zapobiegania przestępczości. Mając stuprocentową pewność, że w niedalekiej przyszłości ktoś popełni straszliwe zbrodnie, czy nie powinno się takiej osoby zawczasu eliminować? Czy pozbycie się Hitlera, zanim doszedł do władzy, nie uratowałoby milionów?

Znając pani skłonność do nadmiernego utożsamiania się z granymi postaciami, można mieć wątpliwość, czy to właściwa terapia.

Polityka 27.2008 (2661) z dnia 05.07.2008; Kultura; s. 60
Reklama