Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Smok na kozetce

Chiny rozwijają się tak szybko, że nie sposób nawet nadążyć z dokładnym opisem zmian zachodzących w Państwie Środka. Na szczęście z odsieczą przychodzi literatura. I psychoanaliza.

Li Guangtou i Song Gang mieszkają w małym miasteczku Liu na południu Chin, los czyni z nich przyrodnich braci, a ponieważ są bohaterami powieści, więc zgodnie z regułami sztuki muszą cechować się zupełnie odmiennymi temperamentami i osobowościami. To bowiem ich osobiste losy posłużą do przedstawienia przemian, jakich doświadczyli w ostatnim półwieczu Chińczycy jako ludzie i jako społeczeństwo.

Bracia Li i Song są bohaterami książki „Bracia”, najnowszego dzieła Yu Hua, poczytnego i jednego z najlepszych współczesnych chińskich pisarzy. Monumentalna powieść szybko stała się w Chinach bestsellerem, niedawno została wydana po francusku, niebawem ukaże się przekład angielski. Owoc dziesięcioletniej pisarskiej pracy wywołał zarówno falę zachwytu, jak i ataki krytyków oskarżających autora „Braci” o grafomanię, pornografię i brak dobrego smaku.

Yu Hua wystawia czytelnika na ciężką próbę od pierwszych stron powieści. Czternastoletni Li Guangtou (którego historia dominuje nad historią Songa) zasłynął w swoim miasteczku, gdy przez przypadek został nakryty podczas podglądania kobiecych pośladków w publicznej toalecie. W czasach tradycyjnego seksualnego purytanizmu ustępowe podglądactwo było jedyną szansą na poznanie kobiecych wdzięków. Młody Li nie wiedział jednak, że podobnej pasji oddawał się jego biologiczny ojciec, którego nie zdołał jednak poznać, bo ów marnie zginął, tonąc w kloacznej fosie podczas jednego z seansów, tuż przed urodzeniem syna.

Li reprezentuje pokolenie, które tworzy potęgę dzisiejszych Chin, pokolenie bezwzględnych przedsiębiorców, którzy na każdym g... zrobią oszałamiający interes. Chłopak, wystawiony na publiczne pośmiewisko klozetowego podglądacza, ze złej sławy czyni podstawę pierwszego w życiu biznesu. Traf bowiem chciał, że wśród pięciu tyłków, jakie akurat prężyły się w ubikacji, jeden należał do miejscowej piękności i każdy mężczyzna gotów był wiele zapłacić, by o tym obiekcie dowiedzieć się czegoś więcej.

Polityka 37.2008 (2671) z dnia 13.09.2008; Kultura; s. 70
Reklama