Archiwum Polityki

Batalia o wojnę

Rozmowa z prof. Janem Ciechanowskim, historykiem, autorem książki „Wielka Brytania i Polska od Wersalu do Jałty”

Ewa Winnicka: – Czy pana, Polaka i londyńczyka, przejmują artykuły takie jak ten opublikowany w „The Times” autorstwa Gilesa Corena, sugerujący, że Polacy palili Żydów dla zabawy, że nawet Niemcy zachowywali się bardziej etycznie i że mamy wiele wspólnego z Radovanem Karadżiciem?

Jan Ciechanowski: – Jeśli chodzi o pana Corena, to wygłupy w jego stylu są groźne, ponieważ zamieszcza je szacowna gazeta. Ostatnio ukazały się jednak dwie poważne książki historyczne: „Blood, sweat and arrogance” Gordona Corrigana i „Faithful Choices” Iana Kershawa. W jednej mówi się, że Polska jest krajem sezonowym i ma rację bytu tylko dzięki wielkim mocarstwom, a w drugiej podkreśla się, że II wojna światowa zaczęła się 3 września 1939 r., a wkład Polaków w zwycięstwo był znikomy.

Sytuacja jest rzeczywiście niekomfortowa. Od dwóch, trzech lat zmienia się stosunek poważnej prasy do Polaków. Być może to masowa obecność rodaków na Wyspach prowokuje, że są oni stale obecni w debacie publicznej, a tym samym również mało przychylne poglądy wychodzą na światło dzienne. Teraz, po wybuchu konfliktu w Gruzji, podkreśla się, że istnieje Europa Zachodnia i Wschodnia, i że ta Wschodnia jest niestabilna, stale są z nią kłopoty. W dyskursie historycznym mamy do czynienia z próbą marginalizacji Polaków.

Powinniśmy jeszcze raz opowiedzieć Brytyjczykom naszą wersję historii?

Oczywiście. Nie mamy porządnej pracy w języku angielskim, która by mówiła o Polsce i Polakach w II wojnie światowej. Powinna też powstać taka na temat stosunków polsko-żydowskich; że np. było Jedwabne, ale działali też Jan Karski i Jan Nowak-Jeziorański, były raporty Armii Krajowej, szły na Zachód, a tam trafiały do kosza.

Swoją książkę o stosunkach polsko-brytyjskich zaczyna pan od stwierdzenia, że silna Polska nie była nigdy marzeniem Wielkiej Brytanii.

Polityka 37.2008 (2671) z dnia 13.09.2008; Historia; s. 82
Reklama