Archiwum Polityki

Pod wodą

Specjaliści twierdzą, że obecna powódź zasadniczo różni się od powodzi stulecia z 1997 r. Poza jednym: tak jak wtedy wielka woda nawiedziła nas w przededniu wyborów do parlamentu. Jakby na potwierdzenie popularnego przed czterema laty powiedzenia, że Pan Bóg sprzyja każdej ekipie, póki się na niej nie pozna.

Trudno wyrokować, czy powódź będzie mieć znaczenie dla rezultatu wyborów, który wydaje się dziś przesądzony. Na razie widać jedno: premier i rząd robią wszystko, żeby załapać się z nurtem. Nie powtórzono błędu ekipy Włodzimierza Cimoszewicza, która w konfrontacji z falą powodziową zademonstrowała – tak to przynajmniej odbierano – arogancję i spóźniony refleks. Mądrzejsi o tamto doświadczenie Jerzy Buzek i jego ministrowie jeżdżą po kraju, rozdają i obiecują pieniądze ani słowem nie wspominając o polisach ubezpieczeniowych.

Jeszcze nie koniec

Fachowcy tegoroczną powódź nazwali punktową. Poprzednią wywołały długotrwałe opady i fala powodziowa na rzekach. Fala wzbierała i szła szybko naprzód niszcząc wszystko po drodze. Ale jej nadejście – w większości przypadków – można było przewidzieć. Teraz jest inaczej: w Gdańsku wystąpiły nawałnice i ulewy. Kanalizacja burzowa nie pomieściła spływającej wody, pękły zaniedbane wały kanału Raduni i tama zbiornika wodnego w mieście. Słupsk, Olsztyn, Tczew także dopadły ulewne deszcze. Kanalizacja zdechła, okazała się albo za ciasna, albo zatkana. Poziom wody w lokalnych rzekach gwałtownie się podnosił powodując cofki, fala zalewała ulice, domy, pola. Powódź zaskoczyła wszystkich i w tym sensie, że wystąpiła tam, gdzie się jej najmniej spodziewano, na północy kraju, w dolnych biegach rzek, gdzie nurt jest już spokojny. Tym razem atak wielkiej wody nastąpił w dorzeczu Wisły.

– O ile falę możemy prognozować z dobrym skutkiem, to nie jesteśmy w stanie przewidzieć dokładnie miejsca opadu nawalnego, gradobicia czy nawet burzy – tłumaczy gen. Ryszard Grosset, zastępca Szefa Obrony Cywilnej Kraju. – Wyciskana z chmur woda spada dziś tu, jutro tam, punktowo. Możemy jedynie ostrzegać o zagrożeniach, proponować ewakuację i wreszcie usuwać skutki.

Polityka 31.2001 (2309) z dnia 04.08.2001; Wydarzenia; s. 16
Reklama