Zacznijmy od Jasnej Góry. Znakomita większość pielgrzymów uczestniczy w odsłonięciu cudownego obrazu Matki Boskiej, potem kupuje świętą figurkę na podklasztornym straganie i szybko rusza w dalszą drogę. Warto jeszcze zajrzeć do jasnogórskiego skarbca gromadzącego od wieków wota dla Matki Boskiej, zwiedzić bibliotekę klasztorną z 8 tys. starodruków (od 1920 r. odbywają się tu obrady Episkopatu Polski) i pójść do sali rycerskiej pamiętającej obrady sejmu pod przewodnictwem króla Jana Kazimierza. Warta uwagi jest kaplica pamięci narodu im. Augustyna Kordeckiego z urnami z ziemią z pól największych polskich bitew, z prochami powstańców warszawskich, więźniów hitlerowskich obozów zagłady i stalinowskich łagrów; i ze współczesnymi urnami: z Poznania, Radomia, Gdańska, Śląska i miejsca kaźni księdza Popiełuszki.
Po porcji religijno-patriotycznych emocji ruszamy na Jurę Krakowsko-Częstochowską. W Olsztynie, tuż pod Częstochową, czekają ruiny XIV-wiecznego zamku wzniesionego przez Kazimierza Wielkiego. Ruiny odżyły w latach dziewięćdziesiątych za sprawą byłego już wójta Jarosława Tobolewskiego, który wymyślił w nich Międzynarodowe Pokazy Pirotechniki i Laserów. Na nocne spektakle przyjeżdżało ponad 100 tys. widzów. Po odejściu wójta nowe władze uznały, że Olsztyn ma zamek, lasy i czyste powietrze, więc nie musi przyciągać fajerwerkami. Dwa lata temu pokazy odbyły się na lotnisku w podczęstochowskich Rudnikach. Za to Olsztynowi gwałtownie ubyło turystów – dlatego radni znowu uchwalili, że w tym roku, w drugą sobotę września, w ruinach jurajskiej warowni ponownie odbędzie się międzynarodowy festiwal ognia.
Z olsztyńskich ruin doskonale widać niedalekie Sokole Góry usiane skałkami i jaskiniami. Raj dla wspinaczy i grotołazów.