Archiwum Polityki

Kaszelek na arenie

Tegoroczna olimpiada w Pekinie rozegra się w tak ekstremalnych warunkach, że aby wygrać, trzeba będzie pokonać nie tylko sportowych przeciwników.

Nawet przeziębienie lub ból brzucha podczas zawodów mogą sportowcom pokrzyżować plany. Na nic wtedy lata przygotowań. Przekonał się o tym kanadyjski sprinter Donovan Bailey podczas olimpiady w Sydney w 2000 r., kiedy gorączka uniemożliwiła mu powtórzenie sukcesu z poprzednich igrzysk, gdy wygrał finałowy bieg na 100 m. Zaliczany do panteonu sportowców XX w. Michael Johnson podczas igrzysk olimpijskich w 1992 r. w Barcelonie zdobył tylko jeden złoty medal w sztafecie 4x400 m, choć ostrzył sobie zęby na zwycięstwo w biegach indywidualnych. I to nie kontuzja, ale zatrucie pokarmowe wyłączyło go z rywalizacji.

Stłoczenie kilku tysięcy sportowców w wiosce olimpijskiej bardziej służy chorobom niż zdrowiu.

To czynnik ryzyka podobny do tego, z jakim epidemiolodzy mają do czynienia w wojsku. Organizm sportowca jest pewnie silniejszy niż przeciętnego poborowego, jednak i tu, i tam ludzie mieszkają na niewielkiej przestrzeni i nie są odporni na szczepy bakterii, które przywędrowały z innymi. – Przestrzegamy zawodników, aby pamiętali o higienie – mówi dr Hubert Krysztofiak, dyrektor Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej i szef Komisji Medycznej Polskiego Komitetu Olimpijskiego. – Rekomendujemy im szczepienia przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu A i B.

Polska ekipa przed wyjazdem do Pekinu otrzyma medyczno-psychologiczny poradnik opisujący codzienne aspekty życia podczas igrzysk oraz zalecenia na wypadek rozmaitych zagrożeń zdrowotnych. Chociażby ptasiej grypy, o której w mediach co prawda ostatnio ucichło, ale ryzyko ponownego uaktywnienia wirusa w Azji nie minęło. – Zabieramy ze sobą leki, które mogą być przydatne w opanowaniu nagłego wybuchu epidemii – informuje dr Krysztofiak.

Polityka 30.2008 (2664) z dnia 26.07.2008; Nauka; s. 80
Reklama