Archiwum Polityki

Krzyż z jezuitami

To nie są izolowane incydenty. To jest akcja przeciwko „religijnym kłusownikom”, jak prawosławni fundamentaliści nazywają księży katolickich. Nowa Rosja pokazała światu stare oblicze.

Uderzenie w bp. Jerzego Mazura było celne. Diecezja bez ordynariusza przestaje normalnie funkcjonować. Na katolików w Federacji Rosyjskiej, nie tylko w dalekim Irkucku, padł strach. A na ponad 140 mln ludności jest ich w Rosji 0,5–1,5 mln. To niewiele ponad 200 zarejestrowanych parafii. (Cerkiew ma ich blisko 20 tys.). Etnicznie są to głównie Polacy, nadwołżańscy Niemcy, Litwini, Ukraińcy, często potomkowie zesłańców na Sybir i do gułagu. Niepokoić się muszą zwłaszcza księża. Jest ich ponad 200, prawie wszyscy to obywatele innych państw: głównie Polski, a także Niemiec, Włoch, USA, Ghany, Konga. Większość musi odnawiać wizy wjazdowe raz na kwartał, ale żeby można było je przedłużyć, trzeba wyjechać do kraju ojczystego. Teraz nie wiadomo, czy wyjazd nie będzie pretekstem do cofnięcia wizy.

Księża z importu

Także dwóch z czterech biskupów ordynariuszy nie jest obywatelami Rosji. Jeden, Clemens Pickel, jest Niemcem, drugi – Jerzy Mazur, werbista – Polakiem. Z dwóch biskupów, którzy obywatelstwo rosyjskie mają, jeden, Josip Werth, jezuita, jest z pochodzenia Niemcem, drugi – abp Tadeusz Kondrusiewicz – sam mówi o sobie, że ma „szlachetność białoruską, dyscyplinę litewską i rosyjskie otwarcie wobec bliźnich”. Te fakty etniczne są wodą na młyn sił antykatolickich. Kościół można przedstawiać w propagandzie jako „piątą kolumnę”.

Milczy się za to o tym, że podania o przyznanie obywatelstwa duchownym katolickim są zwykle odrzucane, a księża pochodzą z obcych krajów, bo etniczni Rosjanie do Kościoła katolickiego się nie garną. Za czasów radzieckich zaś w całym państwie działało legalnie jedno seminarium duchowne w Rydze, a więc deficyt księży musiano po upadku komunizmu wyrównywać „importem” z zagranicy.

Polityka 18.2002 (2348) z dnia 04.05.2002; Świat; s. 30
Reklama