Archiwum Polityki

Walka klas

Rząd, mimo ostrego sprzeciwu związków zawodowych, skierował do Sejmu projekt zmian w kodeksie pracy. Władza tłumaczy swoją determinację pewnością, że nowe przepisy zachęcą przedsiębiorców do przyjmowania nowych pracowników, a także legalizacji zatrudnienia tych, którzy pracują na czarno. Związkowcy, a jest ich już obecnie mniej niż bezrobotnych, upierają się, że liberalizacja przepisów ułatwi tylko dalsze zwolnienia.

Atmosfera robi się coraz gorętsza. OPZZ zapowiedziało masowe demonstracje antyrządowe, protesty zamierza też organizować Solidarność. 51 proc. aktywnych zawodowo Polaków, którzy – według najświeższych sondaży CBOS – boją się utraty pracy, mogłoby pomyśleć, że w walce o interesy ludu pracującego Maciej Manicki gotów jest nawet podać rękę Marianowi Krzaklewskiemu. Tymczasem chodzi o coś jeszcze – rząd, niechcący, bardzo ułatwił obu przywódcom ich kampanię wyborczą. Za kilka tygodni oba związki mają przecież swoje kongresy.

Na projekt i jego autorów posypią się więc najcięższe oskarżenia. To już chyba ostatni moment, żeby rzeczowo przyjrzeć się proponowanym zmianom.

Łatwiej zwolnią, łatwiej przyjmą

Do tej pory pracodawca mógł zawrzeć z pracownikiem tylko dwie umowy na czas określony; trzecia automatycznie stawała się umową stałą. Chodziło o zapewnienie ludziom poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji, gdyż stałego pracownika trudniej zwolnić i więcej to kosztuje. Efekt był często odwrotny: wiele firm zwalniało pracowników tuż przed podpisaniem trzeciej (stałej) umowy. Teraz rząd proponuje, aby pracodawcy mogli zatrudniać na czas określony, ile razy chcą, aż do naszego wejścia do UE.

Krzysztof Pigłowski, dyrektor warszawskiej firmy kosmetycznej Dermika, cieszy się z tej zmiany, ponieważ ze strachu, że w razie kłopotów firma nie będzie się mogła rozstać z pracownikiem, nikogo od dwóch lat nie zatrudniono na czas nieokreślony. Mimo że przedsiębiorstwu wiedzie się dobrze i chciałoby przyjąć więcej osób. Kłopot w tym, że popyt na kosmetyki jest sezonowy, a więc od maja do września pracy jest mało. Jeśli można będzie przyjąć na kilka miesięcy, Dermika chętnie zatrudni więcej osób. Potem rozstanie się z nimi na cztery miesiące, a po wakacjach znów wrócą.

Polityka 13.2002 (2343) z dnia 30.03.2002; Kraj; s. 17
Reklama