Co drugi Polak w sondażu CBOS boi się utraty pracy – najbardziej mieszkańcy małych miast i robotnicy. Prawie cały naród (97 proc. miarodajnej próby) sytuację na rynku pracy uznaje za fatalną. Na rynku budowlanym – a to jedna z ważnych dźwigni gospodarki – panika przed 22-proc. VAT: czy będzie komu sprzedawać mieszkania? Deficyt mieszkań szacuje się na półtora miliona, ale ludzi nie stać na nie, wszak za średnią pensję miesięczną można w Polsce kupić pół metra kwadratowego. Lęk wywołały spory o listę leków refundowanych, doniesienia o kłopotach funduszy emerytalnych, o ograniczeniu możliwości legalnego zarobkowania na emeryturze i rencie, a nad tymi niepokojami krąży jeszcze widmo łowców zwłok i buntów społecznych zapowiadanych przez liderów związków zawodowych.
W Sejmie prawica katolicko-narodowa straszy wykupem ziemi i utratą niepodległości po wejściu do Unii Europejskiej. 75 proc. Polaków w badaniu Estymatora jest przeciwko rządowi w sprawie wykupu ziemi dzierżawionej europejskim farmerom, jakby rzeczywiście ta kwestia miała jakiekolwiek znaczenie gospodarcze. Przewaga głosów za członkostwem Polski w UE utrzymuje się, ale chwiejnie.
Recesja ma wielkie oczy
Te złe wieści przykryły inne, bardziej optymistyczne: niską i stabilną inflację, rządowe plany pobudzenia przedsiębiorczości, szybkie postępy w rokowaniach z UE, co najmniej 10 mld euro dla polskiego rolnictwa po wejściu do Unii, a nawet prognozy MFW zapowiadające ponowne przyspieszenie wzrostu gospodarczego Polski. To nieprawda, że naszego kraju nie czeka już nic dobrego. Sęk w tym, że złe wieści ze sfery publicznej ostatnio się kumulują – od gospodarki, awantur w Sejmie, po sprawę abp. Juliusza Paetza. Zaburza to i wypacza obraz rzeczywistości.
Tymczasem wszystko zaczyna się w naszych głowach.