Archiwum Polityki

Moralność i medycyna

Przykre i pełne goryczy jest życie wypełnione chorobą i cierpieniem. Ale jeszcze gorzej jest być chorym, a jednocześnie mieć świadomość całkowitej bezradności, opuszczenia i niemocy. Taka jest właśnie sytuacja wielu Polaków. System opieki zdrowotnej stał się u nas przedmiotem manipulacji i targów politycznych, kiedy to doraźne zyski, układy, interesy finansowe i polityczne nabierają większego znaczenia niż dobro pacjenta. Zdrowie jest zbyt cennym dobrem, by powierzać go jedynie politykom lub lekarzom. Czy jesteśmy jednak jako społeczeństwo wystarczająco przygotowani do tego, by poważnie rozmawiać o tym, co się komu należy, kto ma za kogo płacić, jak zorganizować sprawiedliwy i moralny system opieki zdrowotnej?

Sądzę, iż są trzy zasady stanowiące moralny fundament każdego systemu opieki zdrowotnej: to zasada solidarności, zasada roztropności oraz zasada sprawiedliwości. Dopiero wokół tej struktury kształtują się poszczególne rozwiązania instytucjonalne. Zawsze jednak zlekceważenie chociażby jednej z tych zasad skazuje system na klęskę społeczną.

Zasada solidarności

Najpiękniejszym i najwznioślejszym przykładem zasady solidarności jest biblijna przypowieść o dobrym Samarytaninie. Oto człowiek napadnięty i poraniony przez zbójców. Jeżeli nikt nie udzieli mu pomocy, zginie z upływu krwi, głodu i pragnienia. Pewien Samarytanin przechodzący obok zatrzymuje się, opatruje mu rany, zawozi do pobliskiej gospody i na dodatek pozostawia jeszcze gospodarzowi dwa denary na dalsze leczenie. Przypadkowe spotkanie dwojga obcych sobie ludzi i przejmujący akt solidarności wobec choroby i cierpienia. Niepodobna powiedzieć, czym kierował się Samarytanin w swoim postępowaniu. Nie wiemy, czy była to przede wszystkim zasada miłości bliźniego, czy też po prostu interes własny. Z całą jednak pewnością był on głęboko przekonany, iż jego obowiązkiem moralnym jest pomoc człowiekowi w potrzebie.

Nie ma chyba sensu wnikać w tym miejscu w naturę owego obowiązku. Czy jest to jedynie zwyczajny obowiązek miłosierdzia, który każdy może spełnić, jeśli tylko ma na to ochotę, czy też mocny i bezwzględny obowiązek sprawiedliwości, od którego nie ma ucieczki. Myślę, że elementarna sprawiedliwość wymaga, aby ci, którzy zostali pokrzywdzeni przez los, w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia mieli prawo oczekiwać pomocy tych, którym wiedzie się dobrze. Sądzę więc, że czyn Samarytanina był nie tylko aktem solidarności wobec losu, lecz także elementarnym aktem sprawiedliwości.

Polityka 13.2002 (2343) z dnia 30.03.2002; Kraj; s. 24
Reklama