Archiwum Polityki

Druga Poprawka i Trzecia Szyna

Po masakrze w Wirginii wszyscy, jak święconej wody, unikają tematu kontroli handlu bronią.

Ameryka ma dziś więcej autoryzowanych punktów sprzedaży broni niż księgarni. Pluszowy miś zanim trafi na rynek, musi sprostać czterem standardom bezpieczeństwa. Ale nie ma federalnych standardów dla broni krajowej produkcji. W odległości dziesięciu kilometrów od Białego Domu, w Wirginii, nie ma problemu z zakupem broni, choć można nabyć tylko jedną sztukę miesięcznie. Nie trzeba też żadnego pozwolenia, aby paradować z bronią. FBI szacuje, że w rękach osób prywatnych w Ameryce jest około 250 mln sztuk broni, a dodatkowe pięć milionów przybywa każdego roku. Czy masakra w kampusie uniwersytetu Virginia Tech ostudzi amerykańskie przywiązanie do karabinu? Czy wywoła ogólnonarodową debatę, czy dojdzie do zmian prawnych?

Demokraci, tradycyjna awangarda w batalii o zaostrzenie dostępu do broni i kontrolę handlu, tym razem zachowują daleko posuniętą wstrzemięźliwość. W dzień po masakrze szef większości demokratycznej w Senacie Harry Reid zalecał ostrożność. Postulatu większej kontroli nad bronią zabrakło też w platformie politycznej przedstawionej przez demokratów w styczniu, gdy po przeszło 10 latach odzyskali większość w Kongresie. Charles Rangel, od 16 kadencji członek Izby Reprezentantów, obecnie szef komisji Ways and Means (u nas byłaby to komisja budżetowa), zwykle bezkompromisowy i niecedzący słów (niedawno wezwał do przywrócenia obowiązku służby wojskowej), tym razem rekomenduje pragmatyzm. Mówi, że National Rifle Association (NRA, Narodowe Stowarzyszenie Strzeleckie) jest zbyt wpływowe, aby dało się zaostrzyć kontrolę posiadania i handlu bronią, i dodaje, że nawet na terenach, gdzie 85 proc. ludzi popiera więcej ograniczeń, 15-procentowa mniejszość jest bardziej aktywna i stanowcza.

Zawód spotkał tych, którzy oczekiwali, że wydarzenia w kampusie w Wirginii zepchną zwolenników nieskrępowanego handlu bronią do defensywy.

Polityka 17.2007 (2602) z dnia 28.04.2007; Temat tygodnia; s. 25
Reklama