Archiwum Polityki

Nowy adres: Polska

Przez ponad cztery powojenne dekady największą grupę cudzoziemców w Polsce stanowili żołnierze Armii Czerwonej. Dzisiaj w jednym tygodniu granice Polski przekracza więcej obcokrajowców niż za Gomułki przez cały rok. Część z nich rozpływa się we mgle.

Nasze statystyki nie potrafią odpowiedzieć na wydawałoby się proste pytanie – ilu w Polsce mamy cudzoziemców? Nie wiadomo, ilu ich mieszka legalnie i żaden urzędnik nie kwapi się oszacować liczby tych, co przebywają nielegalnie. Tysiące Wietnamczyków, zamieszkujących już całe dzielnice polskich miast, wciąż schodzi z pola widzenia urzędów.

Nie mamy spójnego systemu rejestracji cudzoziemców. Jedne ogniwa rejestrują wjazdy i wyjazdy, inne wydają decyzje legalizujące pobyt bądź zezwolenia na pracę, a jeszcze inne zajmują się ewidencją ludności. Bałaganowi nie ma się co dziwić, skoro nie potrafimy nawet policzyć własnych obywateli. Jak wykazał ostatni spis powszechny, Polska ma o 402 tys. mniej mieszkańców, niż wykazywały dotąd urzędowe rejestry ewidencji ludności.

Podobnie może być i z danymi o mieszkających legalnie w Polsce cudzoziemcach. W maju 2002 r. spisano ich nieco ponad 34 tys. Więcej dowiemy się niedługo, kiedy GUS opublikuje kolejny tom wyników spisu powszechnego poświęcony migracjom.

Legalni z korzeniami

Wiadomo, że w 2002 r. cudzoziemcom wydano 23 tys. zezwoleń na legalną pracę. Chcąc być u nas nieco dłużej, trzeba wystąpić o zezwolenie na zamieszkanie na czas określony. Dane z Urzędu do spraw Repatriacji i Cudzoziemców z lat 1998–2002 wskazują, że grupa występujących o takie zezwolenie szybko rośnie. W 1998 r. ubiegało się o nie 9451, a w 2002 r. już 30 210 osób. Najwięcej wniosków złożyli obywatele Ukrainy (6955), Białorusi (2715), Rosji (2011), Niemiec (1590), Francji (1438), Wielkiej Brytanii (1129), Stanów Zjednoczonych (1114), Wietnamu (1073), Armenii (767), Turcji (657) i Indii (570).

Polityka 50.2003 (2431) z dnia 13.12.2003; Kraj; s. 38
Reklama