Najpierw mówiono, że na rozliczenia PRL w sztuce jest za wcześnie, potem – że za późno. Najwyraźniej artyści przespali moment, kiedy było w sam raz. Tylko kiedy to właściwie było? Dziś PRL przechodzi do anegdoty, którą opowiada się, używając wciąż tych samych rekwizytów.
PRL, o którym przypomnimy sobie na chwilę 13 grudnia, w kolejną rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, nie jest dziś tematem do przemyśleń. Ani dla publicystów, ani dla twórców. Od pewnego czasu nie prowadzi się już nawet debat pod hasłem „Obraz PRL w literaturze (lub w filmie)”, ponieważ, ile razy można powtarzać oczywistości? We wspomnieniach były PRL traci demoniczny charakter, łagodnieje, a nawet staje się modny – o czym wiedzą bywalcy oldskulowych klubów.
Co jakiś czas prasa pisze o sentymentalnych spotkaniach fanów starych seriali czy komiksów, w pomieszczeniach udekorowanych w stylu peerelowskiej knajpy, gdzie wszyscy bawią się świetnie. Nawet „Bal Pod Orłem” wystawiony niedawno w stołecznym Teatrze Studio, który miał w zamiarze pokazać tamte złe czasy, wypada zupełnie niewinnie.
Niepostrzeżenie przeszłość zmienia się w greps, żart (happeningi Naszości z przywódcą obwołującym się nowym wcieleniem Lenina), numer kabaretowo-rewiowy, internetowe zabawy młodzieży.
Oto wybiórczy spis rekwizytów, których używa się dziś najczęściej do gier w skojarzenia z PRL. Są to klisze, poprzez które pokazuje się PRL i coraz częściej myśli o PRL.
Adapter marki Bambino. Jeden z eksponatów, który wyobrażał peerelowski design na głośnej trzy lata temu wystawie „Szare i w kolorze” w stołecznej Zachęcie. W filmach pojawia się na prywatkach, gdzieś w okolicach wczesnych lat 60., towarzysząc na ogół pierwszym miłosnym doświadczeniom młodych bohaterów.