Co trzecie mieszkanie, dom i domek letniskowy w Polsce mają wykupioną polisę ubezpieczeniową (średnio na kilkadziesiąt tysięcy złotych). To wciąż niewiele w porównaniu np. z Europą Zachodnią. Ale jest to także odbicie poziomu zamożności społeczeństwa. Przecież polisa nie jest usługą pierwszej potrzeby. To wartość wirtualna, której nie da się dotknąć. Wielu ubezpieczonych po kilku latach opłacania składek (gdy nic przykrego się nie wydarzy) uznaje to za niepotrzebny wydatek i rezygnuje z ubezpieczenia. Są też tacy, którzy wybierając jak najtańszą składkę, nieświadomie rezygnują z niektórych opcji. Na przykład najtańsze ubezpieczenia mieszkania nie obejmują pożaru wywołanego przez pozostawione włączone żelazko. A gdy nieszczęście się wydarzy, ubezpieczony łapie się za głowę. Płacił, ale nie doczytał, a teraz nie dostanie odszkodowania. – Z wyborem polisy jest jak z kupnem nowych butów – muszą być dobrze dopasowane. Jeśli źle wybierzemy, będą uwierać lub okażą się nieprzydatne. I jeszcze do tego przepłacone – mówi Wiesława Karczewska z firmy doradztwa finansowego Goldenegg. Jak więc dobrze wybrać?
Czytaj oferty. Na pewno nie należy się kierować ogólnymi informacjami zawartymi w ulotkach i reklamach. Od przedstawiciela powinniśmy dostać wzór umowy (lub regulamin) i spokojnie przestudiować go w domu.
Od przedmiotu ubezpieczenia (co ubezpieczamy), zakresu (od jakiego ryzyka) i sumy będzie zależał poziom ochrony i wartość składki. Większość towarzystw ubezpieczeniowych (TU) standardowo rozbija kwotę ubezpieczenia. Jedna część dotyczy nieruchomości (tzw. mury – ściany, fundamenty, elementy konstrukcyjne, dach), które ubezpiecza się zazwyczaj od wypadków losowych – wichury, pożaru, trzęsienia ziemi, powodzi.