Ostatnia stacja przed granicą z Białorusią, leżąca na skraju Puszczy Białowieskiej, to Białowieża Towarowa (dziś dojeżdża się tu nie pociągiem, tylko samochodem). Piękny drewniany budynek wybudowano w 1903 r. Za panowania cara Mikołaja II na stacji tej (i zimą, i latem) zatrzymywał się pociąg z elegancką salonką Jego Wieliczestwa, a Najjaśniejszy Pasażer przenosił się do leżącego nieopodal pałacu.
Na stacji zostawała załoga pociągu, czyli maszynista z pomocnikiem, kamerdyner i jeszcze parę osób z obsługi. Załoga miała do swojej dyspozycji pokój sypialny i kuchnię. W zimie w wysokich kaflowych piecach palono drewnem, którego jest tu przecież pod dostatkiem. Oczekiwano, aż car upoluje żubra, niedźwiedzia, jelenia lub parę dzików. Po udanym polowaniu pociąg ruszał, lecz nie na wschód, a na zachód. Carska droga do Petersburga wiodła bowiem przez Hajnówkę.
W wolnej Polsce stacja w Białowieży przyjmowała pociągi towarowe wywożące stąd drewno i osobowe przewożące ludzi. W tym także dostojnych i bogatych myśliwych. I tak było do 1995 r. Wówczas to linię zamknięto jako nieopłacalną i tym samym uśmiercono dworzec. Piękny budynek marniał, nie bez pomocy okolicznej ludności. W pierwszych latach XXI w. to, co zostało z Białowieży Towarowej, zobaczył Michał Drynkowski, absolwent warszawskiej SGGW, mieszkający wówczas w stolicy, lecz marzący o odludnej wsi i pracy na własny rachunek. I zrozumiał, że ta ruina to jego miejsce na ziemi.
Po paru latach pracy, kosztem wielu wyrzeczeń (i pieniędzy też niemałych) Białowieża Towarowa odzyskała carski wygląd. Ocalały wielkie kaflowe piece i kuchnia dla załogi pociągu (aczkolwiek dziś małe pomieszczenie kuchenne traktowane jest jako miejsce romantycznych kolacji dla dwojga), część posadzki i podłoga z grubaśnych desek w Sali Carskiej Rodziny.