Archiwum Polityki

Sznurki już sparciały

Gilotyna zacięła się, ale może zostać jeszcze naprawiona i ostatecznie spaść. Nie udała się prowokacja mająca wykazać, że Andrzej Lepper jest politykiem skorumpowanym, dla którego nie może być miejsca w rządzie. Lepper został zdymisjonowany, ale nie stracony. Pasterz Samoobrony żyje, a owce nie rozpierzchły się. Wydaje się zresztą, że haki na Leppera są dość słabe, jeżeli natychmiast władze przywołały i nagłośniły sprawę seksualnych zachowań pos. Łyżwińskiego.

Plan był prosty i czytelny: Lepper z rządu, Samoobrona pozostaje w koalicji, dopóki jest Jarosławowi Kaczyńskiemu potrzebna, bo o terminie wyborów może zadecydować tylko i wyłącznie premier. Teraz jest trudniej. Alians Leppera i Giertycha, przestraszonych i połączonych w LiS, utrudni próby rozbicia Samoobrony w ramach wakacyjnej akcji wyłuskiwania pojedynczych posłów mocno przypominającej „operację Lipiński–Beger”. W Samoobronie już działa instynkt osaczonego stada. Pomysł PO, by odwoływać ministrów, może stać się więc wyjątkowo dokuczliwy dla premiera. I teraz sam Jarosław Kaczyński musi rozważyć, co mu się bardziej opłaca. Wybory, nawet gdyby przyszło oddać władzę, stwarzają Kaczyńskiemu lepszą perspektywę reelekcji dla prezydenta, a to zawsze było priorytetem PiS. Wiadomo już, że przy premierze Kaczyńskim prezydent Kaczyński mimo wszystkich zabiegów marketingowych świeci światłem odbitym. Przy rządzie, który odebrałby jego bratu władzę, będzie groźny i zaistnieje jako ważny podmiot na scenie politycznej. Miałby trzy lata na zatarcie złego wrażenia pierwszych lat prezydentury. Mógłby utrwalić się w pamięci jako prezydent energiczny, walczący o niezrealizowane ideały państwa solidarnego i uczciwego, które były celem rządu jego brata. Mógłby wręcz stać się twórcą nowej mitologii, podobnej do tworzonej dziś wokół rządu Jana Olszewskiego.

Polityka 29.2007 (2613) z dnia 21.07.2007; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 17
Reklama