Porzucasz najpierw fast foody, później rezygnujesz z mięsa, cukru, tłuszczu. Lista niepożądanych produktów powiększa się. W zwykłych sklepach nie znajdujesz już dla siebie nic odpowiedniego. W mięsie i nabiale są przecież antybiotyki, w wędlinach – trujące środki konserwujące (azotyny i azotany), warzywa i owoce nafaszerowane są groźnymi pestycydami. Zdrowiu szkodzą też sztuczne barwniki. Zaopatrujesz się w sklepach ze zdrową żywnością i uprawiasz ogródek, bo tylko tak zyskujesz gwarancję biologicznie czystej żywności. Zgodnie z zaleceniami każdy kęs przeżuwasz starannie, powoli, przeważnie w samotności. Tak może zaczynać się ORTOREKSJA (orthorexia nervosa, od greckiego orto – prawidłowy, dobry i oreksis – pożądanie, apetyt), choroba polegająca na obsesyjnej dbałości o zdrowe odżywianie.
Wiek XX coraz częściej bywa nazywany epoką jedzenia. Gwałtowny rozwój przemysłu spożywczego i związanej z nim reklamy żywności nie wszystkim służy. Wiele osób nie potrafi się odnaleźć w tym natłoku informacji żywieniowej. Reklamy są coraz bardziej wyrafinowane, bardzo często posiłkują się psychologią, wykorzystując słabe strony natury człowieka. Zwłaszcza kobiety żyją w ciągłym stresie, usiłując sprostać lansowanemu stylowi życia: ulegają kultowi ciała i walczą o utrzymanie szczupłej sylwetki za wszelką cenę. Katują się dietami, chodzą na fitness, biegają do salonów piękności. A wszystko po to, by być idealną, czyli nosić rozmiar 34. Coraz częściej również mężczyźni wpadają w pułapkę kultu ciała i zdrowia.
Dieta koszmar
Jako pierwszy terminu ortoreksja użył Steven Bratman. Ten lekarz medycyny w dzieciństwie chorował na alergię. Jej leczenie wykluczało z jego diety pszenne pieczywo i produkty mleczne.