Archiwum Polityki

Homo kiler

David Buss, amerykański psycholog, ostrzega: w ludzkiej skłonności do zabijania nie ma nic nadzwyczajnego, potencjalny morderca czai się w każdym z nas.

David Buss, profesor w University of Texas w Austin w Stanach Zjednoczonych, jest przedstawicielem psychologii ewolucyjnej. To nurt w nauce dowodzący, że ludzkie zachowania są w dużej mierze zdeterminowane biologicznie. Człowiek jest produktem ewolucji, której naczelną zasadą jest dobór naturalny. To właśnie na skutek trwających wiele pokoleń procesów selekcji i adaptacji cech najbardziej sprzyjających przetrwaniu wykształciły się sposoby ludzkiego postępowania.

Weźmy zazdrość opisywaną w niezliczonych dziełach literackich i filmowych. To niezwykle ludzkie uczucie można wyjaśnić w kategoriach naturalnych, przekonuje Buss na łamach książki „Zazdrość. Niebezpieczna namiętność” (GWP, Gdańsk, 2003 r.). Emocja ta wykształciła się w toku ewolucji, by wzmacniać relacje między dwojgiem partnerów i zwiększać szanse, że w wychowywanym przez nie potomstwie nie ma obcych genów. Z punktu widzenia mężczyzny troska o dzieci to spory wysiłek, który ma zdecydowanie większy sens ewolucyjny, gdy inwestuje on we własne geny.

Psychologia ewolucyjna uczy, że kobiecie zależy z kolei na urodzeniu dziecka o jak najlepszym genotypie. W rezultacie, jak pokazują coraz popularniejsze badania genetyczne, przeciętnie jedno na siedem rodzących się dzieci ma innego ojca biologicznego niż ten wpisany w metryce. Choć są i takie regiony, gdzie nawet 30 proc. dzieci ma błędnie rozpoznanego tatusia, donosi magazyn „The Atlantic”.

Mężczyźni mają więc powody do zazdrości. Jednak kobiety mają jeszcze więcej powodów do podejrzewania partnerów o niewierność. Z punktu widzenia ewolucji miernikiem sukcesu mężczyzny jest bowiem jak największe rozprzestrzenienie puli genowej, co najlepiej gwarantują skoki w bok. Prawowitej partnerce taka sytuacja nie może się podobać, bo z jej punktu widzenia mężczyzna trwoni energię, zamiast koncentrować się na legalnym potomstwie.

Polityka 34.2007 (2617) z dnia 25.08.2007; Nauka; s. 74
Reklama