Archiwum Polityki

Nóżki na parkiecie

Maciej Duda zaczynał od rzeźni w garażu. W błyskawicznym tempie zbudował wielką globalną firmę. Ma niezwykłe wyczucie świńskiego biznesu – mówi o nim jeden z konkurentów.

Duda wydaje się chłopom bardziej wpływowy od Andrzeja Leppera. Jak spadły ceny wieprzowiny, rolnicy pojechali protestować pod firmę Dudy (do Grąbkowa koło Rawicza), a nie pod Ministerstwo Rolnictwa w Warszawie. Giełda wycenia spółkę na 1,3 mld zł, więc jest wrażenie, że Maciej ma z czego dokładać do interesu.

Sam sobie winien. Wszedł na giełdę, chociaż jego najwięksi zagraniczni konkurenci ją opuścili. Jest teraz jak na widelcu i łatwo mu zajrzeć do kieszeni. Pod Animexem ani Sokołowem nikt nie protestuje. W Polskim Mięsie słychać jednak, że to samo ministerstwo podszczuło chłopów na Dudę. Urzędnicy sugerowali, że mięso jest tanie, bo zakłady się zmówiły. Witold Choiński, prezes Polskiego Mięsa, zrzeszającego największych producentów, tłumaczył w UOKiK (Urząd Ochrony Konsumentów i Konkurencji), że skoro granice są otwarte, a w Danii i Holandii świnie jeszcze tańsze, to o żadnej zmowie cenowej mowy być nie może.

Kiedy więc protestujący chłopi wymyślali Maciejowi od złodziei i oszustów, ten poprosił, żeby ci, którzy odstawiają zwierzęta do jego firmy, podnieśli ręce. Ani jedna się nie podniosła. – Dyskusja była mało merytoryczna – stwierdza Maciej Duda i kończy temat blokad anegdotą: – Jak się chłopu rodzi dziecko, to jego pierwszymi słowami nie jest „mama” ani „tata”, tylko „nie opłaci mi się”. Wie, co mówi. Sam jest chłopem.

Do Grąbkowa koło Rawicza oprócz protestujących zajeżdża czasem redaktor z „Financial Times”, zafascynowany błyskawiczną karierą rodzinnej firmy. Po tych wizytach czytelnicy gazety dowiedzieli się, że w 1991 r. Polski Koncern Mięsny nie śnił się nawet staremu (miał wtedy 45 lat) Dudzie. Marzył o ubojni na sto świń dziennie, bo z 27 ha przyszłości czworgu dzieciom nie zapewni.

Polityka 15.2007 (2600) z dnia 14.04.2007; Rynek; s. 52
Reklama