Były poseł Prawa i Sprawiedliwości Tomasz Markowski nie zaczął jeszcze spłacać długu, jaki zdaniem prawników sejmowych ma wobec Kancelarii Sejmu za bezprawnie pobierane dopłaty do mieszkania. Tuż przed wyborami wyszło na jaw, że Markowski mieszkający w Warszawie był fikcyjnie zameldowany w Bydgoszczy i z tego tytułu pobierał z Sejmu dodatek dla zamiejscowych posłów. Przez ostatnie sześć lat na jego konto wpłynęło 138 tys. zł. On sam do dziś nie widział niekorzystnej dla siebie ekspertyzy sejmowych prawników: – Ich opinia została przygotowana w ciągu jednej doby. Nie miałem możliwości się z nią zapoznać, a gdy ja przedstawiłem dwie niezależne, korzystne dla mnie ekspertyzy, zapadła cisza. Markowski przesłał je do szefa Kancelarii Sejmu, prezydium i marszałka. Wciąż czeka na odpowiedź. Prezes PiS Jarosław Kaczyński, dzień przed rejestracją kandydatów do Sejmu, skreślił Markowskiego z listy, ale nie wyrzucił z partii. Sprawa jest badana przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Były poseł jest przekonany, że cała sprawa ma kontekst polityczny: – To dziwne, bo przez sześć lat z dotacją nie było problemu i nagle w kampanii wyborczej wszystko się wylało, a teraz zapadła cisza. Jak na razie nie ma z czego oddać długu, ale zapewnia, że ma kilka pomysłów na własną działalność gospodarczą.