Po 16 latach zasiadania w Sejmie z fotelem poselskim pożegnał się Henryk Kroll, przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim i szef kilkudziesięciu podobnych niemieckich towarzystw w kraju. Kroll schodzi z dużej sceny politycznej, ale czy to również koniec jego twardych i kontrowersyjnych rządów, które nieprzerwanie sprawuje od początku 1990 r.? To wtedy zarejestrowano pierwsze Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Mniejszości Niemieckiej.
W ostatnich wyborach przegrał, choć nieznacznie, ze startującym z drugiego miejsca Ryszardem Gallą, dotychczasowym niemieckim posłem i swoim zastępcą: – Na początku przyszłego roku, na zjeździe delegatów, podam się do dymisji, takie są wymogi statutowe, a na następcę będę rekomendował naszego jedynego posła – zapowiada Kroll, który jeszcze wiosną tego roku wybrany został na szefa TSKMN na kolejną czteroletnią kadencję. – Choć ostatnie wybory parlamentarne miały charakter plebiscytu między PO i PiS, czuję się odpowiedzialny za nie najlepszy wynik niemiecki.
Deklaruje też, że już niebawem odda Galli prowadzenie posiedzeń zarządów TSKMN i zastanawia się, czy nie popełnił błędu, startując ponownie w wyborach na szefa mniejszości na piątą kadencję. – Kiedy jest się u władzy ponad 16 lat, człowiek staje się nudny dla wyborców – ocenia. – Czas ustąpić miejsca młodszemu pokoleniu. Choć nie kryje również żalu z powodu przegranej, bo wierzył, że w Sejmie wytrzyma do emerytury, a ma do niej jeszcze sześć lat: – Wynik miałem podobny do tego sprzed dwóch lat (wtedy też zwyciężył Galla, i to z większą przewagą – J.D.), lecz wówczas brakowało nam ok. 2 tys. głosów do trzeciego mandatu, a w tych wyborach, żeby mieć drugiego posła, musielibyśmy zdobyć jeszcze grubo ponad 10 tys.