Od śmierci Barbary Blidy, przez wiele lat ikony śląskiej SLD, minęły 2 tygodnie. Jak wiadomo, była poseł i minister budownictwa popełniła samobójstwo w swoim domu w Siemianowicach w obecności funkcjonariuszy ABW. Okoliczności tej śmierci są coraz bardziej zagadkowe. Śledztwo mające wyjaśnić powody akcji ABW w domu Blidów i zasadność nakazu jej zatrzymania przeniesiono ze Śląska do Łodzi.
– W swoim doświadczeniu zawodowym nigdy wcześniej nie spotkałem się z tworzeniem takiego „frontu ochrony” wokół funkcjonariuszy ABW i prokuratorów związanych ze śledztwem, w którym przewijała się pani Blida – mówi Leszek Piotrowski, adwokat, pełnomocnik Henryka Blidy, męża Barbary. Piotrowski był wiceministrem sprawiedliwości w rządzie AWS. W stanie wojennym bronił przed sądami PRL działaczy podziemnej Solidarności. – Nawet wtedy nie próbowano mnie zastraszać i ograniczać roli obrońcy, jak na ostatnim przesłuchaniu w Prokuraturze Okręgowej w Łodzi – podkreśla. – Nigdy wcześniej nie byłem straszony, z wpisaniem ostrzeżenia do protokołu o odpowiedzialności karnej z art. 241 kk – oburza się. Artykuł dotyczy publicznego rozpowszechniania wiadomości ze śledztwa. Adwokat mówi tylko, że funkcjonariusze plączą się w swych relacjach: – Za to nie widzę powodów do zatajania, że prokurator co chwilę odbierał telefon i raportował, co się dzieje w gabinecie – ujawnia. – Uchylił też większość moich pytań, które zmierzały do wyjaśnienia okoliczności rannego pojawienia się ABW w domu Blidów. Mecenas Piotrowski chciał m.in. zapytać, czy taka akcja była konieczna, skoro wcześniej Blida stawiała się na przesłuchania na każdy sygnał.
U Blidy z prokuratorskimi nakazami zatrzymania i przeszukania ABW pojawiła się o 6.