Archiwum Polityki

Kto kogo klepie?

Po wprowadzeniu podatku Religi polisy komunikacyjne OC mogą zdrożeć nawet o 15 proc. – ostrzegają towarzystwa ubezpieczeniowe. Mogą, ale nie muszą. Teraz wiele zależy od decyzji PZU, dominującego na rynku samochodowych ubezpieczeń.
JR/Polityka

Pomysł ministra zdrowia Zbigniewa Religi jest prosty: skoro towarzystwa ubezpieczeniowe na polisach komunikacyjnych zarabiają krocie, powinny nie tylko płacić „za klepanie zderzaków”, ale również refundować koszty leczenia ofiar wypadków drogowych. W połowie maja Sejm uchwalił odpowiednią ustawę. Jeśli poprze go Senat, a dokument podpisze prezydent, to od 1 lipca ubezpieczyciele będą musieli odprowadzać na konto Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ) 12 proc. zebranych składek OC. Dla kulejącej służby zdrowia oznacza to w ciągu roku dodatkowe 600 mln zł. W przyszłości w grę wchodzą znacznie większe sumy, gdyż posłowie dali ministrowi zdrowia wolną rękę w sprawie ustalania procentu zabieranej przez NFZ składki w kolejnych latach.

Na nic zdały się protesty Polskiej Izby Ubezpieczeń (PIU), która ostrzegała, że towarzystwa tej daniny nie są w stanie udźwignąć (w 2006 r. zarobiły na OC 200 mln zł, ale była to zasługa lekkiej zimy) i w całości przerzucą ją na 14 mln polskich kierowców, którzy po 1 lipca br. za swoje OC zapłacą nawet o 15 proc. więcej. Politycy rządzącej koalicji dużo chętniej słuchali argumentów, że sektor ubezpieczeniowy ma ostatnio rewelacyjne wyniki. W 2006 r. zyski wszystkich towarzystw wzrosły aż o 29 proc. (do 6,7 mld zł) i tymi pieniędzmi powinny się jednak ze społeczeństwem podzielić.

– Dzisiaj konkurencja jest na tyle duża, że towarzystwa będą wolały uniknąć podwyżek. Te największe są tak bogate, że w całości mogą wziąć nowe ciężary na siebie – uważa rzecznik ministra zdrowia Paweł Trzciński. O tyle ma rację, że obecnie polisy komunikacyjne sprzedaje 29 towarzystw. Nowi gracze, chcąc zdobyć rynek, oferują ubezpieczenia po bardzo atrakcyjnych stawkach.

Polityka 23.2007 (2607) z dnia 09.06.2007; Rynek; s. 46
Reklama