Archiwum Polityki

Patron od spraw niebezpiecznych

350 lat temu zginął z rąk kozackich jezuita Andrzej Bobola. Rzeczpospolita jeszcze nie wiedziała, że poprzez ten akt męczeństwa otrzyma kolejnego świętego opiekuna.
Polityka

Jak każdy kraj chrześcijański Polska od zarania dziejów miała swoich patronów. Katolicy wierzyli, że święci strzegą Rzeczpospolitej przed nieszczęściami i sprzyjają jej w chwilach dziejowej potęgi. Wydawało się jednak przez wieki, że kanon patronów został zamknięty w pięciu postaciach: Maryi Bożej Królowej Polski, świętych biskupów Wojciecha (z czeskiego rodu Sławnikowiczów, zamęczonego przez Prusów w 997 r.) i Stanisława (ze Szczepanowa, rozsiekanego na kawałki przez Bolesława Śmiałego w 1079 r.) oraz św. Stanisława Kostki (zmarłego w 1568 r. 18-letniego nowicjusza jezuickiego) jako patrona drugorzędnego (patronus secondarius). Patronem Litwy złączonej z Koroną w jedną Rzeczpospolitą był dodatkowo królewicz św. Kazimierz Jagiellończyk.

Potwierdzenie tej szczególnej opieki Polacy otrzymali ostatecznie 31 sierpnia 1962 r., kiedy to na prośbę polskiego episkopatu papież Jan XXIII ustanowił czterech świętych patronów Polski, Litwie pozostawiając Kazimierza.

Do grona świętych dołączył nieoczekiwanie Andrzej Bobola, ogłoszony patronem Polski 16 maja 2002 r. Dramat jego życia dopełnił się po południu 16 maja 1657 r., kiedy to Kozacy wkroczyli do Janowa Poleskiego. Byli rozgrzani kaźnią jezuity Szymona Maffona: przybili go gwoździami do ławy i tak cisnęli powrozami głowę, że oczy jezuicie wyszły na wierzch. Zdarli skórę, polewali ukropem i wreszcie zaszlachtowali szablami.

To były straszne czasy,

które zdawały się antycypować to, co stanie się treścią stosunków polsko-ukraińskich. Wprawdzie dni hetmana Bohdana Chmielnickiego były już policzone, ale rozkołysane morze okrucieństwa rozlewało się z Ukrainy coraz szerzej.

Już od dawna wielu historyków wskazuje, że Kozacy riezali swoich: głównie potomków spolonizowanej ruskiej szlachty.

Polityka 21.2007 (2605) z dnia 26.05.2007; Historia; s. 80
Reklama