Luiza ważyła 2,6 kg, urodziła się przez cesarskie cięcie. Niemal wszystkie agencje prasowe nadały w świat depeszę z Oldham, niewielkiego miasta nieopodal Manchesteru: „Pani Lesley Brown i jej córeczka, pierwsze na świecie dziecko z probówki, czują się dobrze”. Nie wszyscy od razu pojęli wagę tej wiadomości.
Sukces narodzin
Dziewczynkę urodziła na tradycyjnym oddziale położniczym zdrowa kobieta. Przez 9 miesięcy – jak każda matka w ciąży – dawała jej schronienie w swojej macicy. To, co niezwykłe i pionierskie w dziejach medycyny, wiązało się z poczęciem tego dziecka – pierwszy raz doszło do niego poza organizmem matki, w sztucznie wytworzonym środowisku laboratoryjnej kolby.
Dr Patrick Steptoe, ginekolog z Oldham General Hospital, oraz dr Robert Edwards, fizjolog z Cambridge University, już od 1966 r. pracowali wspólnie nad metodami sztucznego zapłodnienia. Zanim mogli świętować sukces narodzin małej Brown i właściwie dziękować jej matce, że szczęśliwie donosiła poczęte przez nich – w probówce – dziecko, identyczne próby przeprowadzili bez powodzenia u 80 kobiet. I choć za każdym razem udawało im się zapłodnić jajo poza macicą, to gdy przychodziło umieścić je z powrotem w drogach rodnych – ciąży nie można było utrzymać.
32-letnia Lesley mieszkała ze swoim mężem kolejarzem w Bristolu. Przez 9 lat starali się o dziecko, a powód tych kłopotów był dość oczywisty: pani Brown miała niedrożne jajowody. W 1976 r. została pacjentką dr Steptoe, który 10 listopada 1977 r. – po wcześniejszym zaaplikowaniu specjalnej kuracji hormonalnej – naciął jej brzuch i pobrał z jajnika przy użyciu laparoskopu dojrzałe jajeczka. Reszta była w rękach Boba Edwardsa. Wystarczyło teraz połączyć jajo z nasieniem męża pacjentki, a po zapłodnieniu – przenieść je do drugiego naczynia z płynem odżywczym, by mogło dojrzewać i dzielić się jak każdy ludzki zarodek.