Archiwum Polityki

Europięciolatka

Hryhorij Surkis, prezydent Federacji Piłki Nożnej Ukrainy, członek komitetu wykonawczego UEFA

Jagienka Wilczak: – W Warszawie mówi się, że to pan wywalczył nam Euro 2012. Bardzo się pan zaangażował, chodziło o prestiż czy o duże pieniądze?

Hryhorij Surkis(ze śmiechem): – Och, nie można przeceniać roli jednego człowieka w historii! Ale mogę się dziś przyznać, że jedną z największych ambicji mojego życia i od lat najważniejszym moim celem było doprowadzenie do przyznania organizacji Euro 2012 Ukrainie. I oczywiście Polsce.

Chcę pani powiedzieć, że jestem szczęśliwym człowiekiem. Powiodło mi się w życiu, mam pieniądze, mam też wspaniałe dzieci i wnuki, dzięki Bogu żyją także moi rodzice. Mogę więc powiedzieć, że mam wszystko. Futbol pokochałem już w młodości. Niech to nie zabrzmi zbyt patetycznie, ale kocham też mój kraj. I bardzo chciałem poprawić sytuację życiową moich rodaków. I oczywiście wzmocnić prestiż Ukrainy. Jeśli pyta pani o ambicje, to przyznaję, moją ambicją jest stworzenie warunków sprzyjających szybszej integracji Ukrainy z Europą.

Jakich argumentów pan używał, żeby przekonać władze UEFA do tej kandydatury?

Że świat musi nas poznać, naszą kulturę i historię. Jesteśmy przecież dużym państwem ze wspaniałymi korzeniami, wielką tradycją. Wspólnie z Polską tworzymy prawie stumilionową społeczność. Polska jest już w Unii Europejskiej, ale tuż za jej wschodnią granicą leży duży i przyjazny słowiański kraj. Starałem się przekonać moich kolegów z federacji, że należy dać nam szansę. Że Europa to nie tylko Anglia, Portugalia, Niemcy, Hiszpania, Włochy czy Belgia, które już miały możliwość organizowania tak prestiżowych rozgrywek jak europejskie mistrzostwa. Że warto się wyrwać z tego zaklętego kręgu i pójść dalej. Tamte kraje osiągnęły wysoki stopień rozwoju i dobrobytu. Teraz nadchodzi nasz czas.

Polityka 25.2007 (2609) z dnia 23.06.2007; Kraj; s. 33
Reklama