Obaj prezydenci ostentacyjnie demonstrują, jacy są dla siebie ważni. Kaczyński, odwiedzając stolicę Czech, jedzie do rezydencji Klausa pod Pragą w Lanach i spędza z prezydentem Czech wieczór na prywatnej kolacji. Klaus nie odmawia żadnemu zaproszeniu Kaczyńskiego, a jak się już spotykają, to koniecznie z żonami, rodzinnie. Nawet stojące za swoimi prezydentami obozy polityczne w sąsiednich krajach szukają wsparcia i sojusznika. Polska i Czechy zapowiadają wspólne wystąpienie w debacie o eurokonstytucji, razem też chcą budować amerykańską tarczę antyrakietową.
Polska prawica już od narodzin Porozumienia Centrum ustami swoich przedstawicieli piała peany na cześć Czech.
Na początku lat 90. funkcjonowało w tych środowiskach powiedzenie „czeska droga” – kryć miało w sobie wszystkie sukcesy tego kraju z początku lat 90., a więc wolnorynkowy radykalizm, prywatyzację kuponową, antykomunizm, lustrację, dekomunizację. W te mityczne sukcesy jako pierwsi przestali wierzyć sami Czesi i zmietli prawicowe rządy już w 1996 r. Potem po latach okazywało się, że kuponówka przyniosła głównie rozczarowanie i chaos, że gospodarką rządzą oligarchowie od ropy i gazu, rzekomy wolny rynek jest ręcznie sterowany przez państwowe banki, a wszystko podlane jest korupcją na nieprawdopodobną skalę. W cieniu radykalnych antykomunistów niezreformowani radykalni komuniści z Komunistycznej Partii Czech i Moraw byli i są nadal trzecią co do wielkości siłą polityczną w kraju. Co więcej, podczas kampanii wyborczej antykomuniści i komuniści mają gęby pełne sloganów, ale w zaciszu gabinetów bez obrzydzenia dobijają politycznych targów.
Václav Klaus – filar i ojciec założyciel czeskiej prawicy i jej mitu – był przez lata premierem (1992–1997), potem przewodniczącym parlamentu, a od czterech lat jest prezydentem kraju.