Archiwum Polityki

Ani niania, ani macho

Marek Kochan, Plac zabaw, W.A.B., Warszawa 2007, s. 336

Gdyby powieść Marka Kochana (1969 r.) „Plac zabaw” powstała pół wieku temu, przyjęlibyśmy ją ze szczerym rozbawieniem. Oto rozżalony ojciec malucha, Kociak, zamiast kończyć doktorat, niańczy dziecko i, mimo złożonego przez żonę pozwu rozwodowego, próbuje ratować małżeństwo. Z opowieści, jaką snuje w obecności adwokata, wyłania się komiczny obraz zniewieściałego intelektualisty, który ulegle znosi kaprysy robiącej karierę żony, a do tego przyjmuje bez szemrania rolę niani, gosposi i strażniczki domowego ogniska. W powieści sprzed pół wieku Kociak uwolniłby się wreszcie spod niewieściej władzy, zrzucił fartuszek, odłożył na bok garnki i udał się do zacisznego gabinetu kontynuować przerwaną karierę. Kotuś, jego żona, wróciłaby w tym czasie szybciutko na „swoje miejsce” – dobrej matki i żony. Tymczasem w groteskowej książce Kochana schemat znany sprzed lat (na przykład z filmu „Mąż swojej żony z 1960 r.) został odwrócony i wyśmiany. Parytet i demokracja – próbuje nas przekonywać pisarz – są stanem pożądanym, niestety nierzeczywistym. W związku zwycięża ten, kto skutecznie zdoła przeciągnąć linę. O tym, że i to nie jest całkowicie prawdą, przekonuje druga historia, jaką na przemian z dziejami uległego Kociaka opowiada Kochan. Ten drugi Kociak, jako jej bohater, jest związkofobem, który w ciągu czterech lat zdołał zdobyć i porzucić blisko sto kobiet. Jest też człowiekiem sławnym, medialnym, nie byle kim. Ani jednak droga tego padalca i macho, ani droga, jaką chciałby iść baby-sitterek i mąż swojej żony, czyli Kociak numer jeden, nie zdają egzaminu. Dzisiejsze kobiety są szczególnie wyczulone na podobne ekstrema.

Polityka 25.2007 (2609) z dnia 23.06.2007; Kultura; s. 62
Reklama