Redagowanie jest jak reżyseria, z tą różnicą, że tym razem nikogo nie obchodzi, kto reżyserował. Z tej perspektywy redaktor to zapewne jeden z najbardziej niedocenianych zawodów. Przyznają to sami pisarze, otwarcie mówiąc o redaktorach jako o współtwórcach swoich książek. Jerzy Pilch tak opowiada o pracy z jednym ze swych redaktorów Antonim Liberą. – On pisał niektóre rozdziały w „Spisie cudzołożnic”. Maniakalnie to lubił. Tacy perfekcjoniści mają swoją wizję tekstu – są redaktorami niebezpiecznymi.
Nierzadko redaktor patronuje książce od momentu jej zaprojektowania. Wymyśla ją, uczestniczy w procesie powstawania, dopisuje fragmenty, zmienia tytuły rozdziałów, dostawia ogniste puenty. Nadaje rytm narracji, przycina tekst tak, by leżał idealnie. Dba o proporcje, wymowę, styl. Jest uważny i czuły. Negatywna recenzja dotyka go równie boleśnie jak autora. Niektórzy mówią wprost – oni oddają książkom życie. Mieszkają u autorów i piją z nimi wódkę, śpią z tekstem, śnią tekstem, ratują autora z literackich opresji.
Myśleć Filipem
Paweł Dunin-Wąsowicz, wydawca i redaktor „Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną” Doroty Masłowskiej, powołał wraz z autorką Komisję do spraw Realizmu. Na czym polegały prace tej komisji? – Uzgadnialiśmy szczegóły – wspomina Dunin-Wąsowicz. – Jako redaktor rzadko ingeruję w tekst autora, a już na pewno nie w język. Dbam o zgodność faktów i uważam, żeby w powieści nie było anachronizmów.
W „Wojnie polsko-ruskiej...” zmienił kolejność dwóch pierwszych akapitów – żeby było bardziej dynamicznie. Namówił także Masłowską, żeby zakończyła powieść opowiadaniem, które powstało wcześniej niż historia o przygodach Silnego.