Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Co wolno premierowi Kaczyńskiemu?

Donald Tusk buduje nowy rząd, a Polską dalej rządzi ekipa premiera Jarosława Kaczyńskiego. Bliska perspektywa przejęcia steru przez lidera PO w niczym nie zmniejsza uprawnień dotychczasowego premiera.

W sprawowaniu władzy wykonawczej musi być zachowana ciągłość (choćby na wypadek wojny lub klęski żywiołowej). Niemniej konstytucjonaliści uważają, że w takich okresach przejściowych stary rząd powinien zajmować się jedynie sprawami nie cierpiącymi zwłoki. Tak było w 2005 r., kiedy to 25 września SLD przegrał wybory. 19 października prezydent Aleksander Kwaśniewski przyjął dymisję rządu Marka Belki i powierzył mu dalsze sprawowanie obowiązków do czasu powołania nowego. Na nowego premiera prezydent desygnował Kazimierza Marcinkiewicza i ten 31 października przejął ster rządu. Cała procedura, od wyborów do pierwszego posiedzenia nowego rządu, zajęła 5 tygodni.

W tym czasie premier Belka odwołał 18 wysokich urzędników (sekretarzy i podsekretarzy stanu, wojewodów i wicewojewodów, komendantów Straży Granicznej i Służby Więziennej, prezesa ARiMR). Paru z nich zostało posłami i nie mogło już pracować w administracji rządowej, a inni woleli odebrać odwołanie z podpisem Belki, a nie Marcinkiewicza. Jednak na zwolnione posady Belka nie powoływał następców – w paru przypadkach (komendantów i wojewodów) jedynie osoby pełniące obowiązki. Wyjątkiem była nominacja nowego sekretarza stanu w MSWiA, zarazem pełnomocnika rządu ds. układu z Schengen, powołanego na parę tygodni, bo dalsze negocjacje w sprawie tego układu musiał prowadzić odpowiednio umocowany urzędnik.

Rozstanie się ekipy Belki z rządowymi posadami odbyło się bez większych wstrząsów. Teraz może być podobnie, ale można sobie wyobrazić i scenariusz inny, gdyby PiS chciało rzucać kłody pod nogi zwycięzcom wyborów.

Polityka 44.2007 (2627) z dnia 03.11.2007; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 8
Reklama