Archiwum Polityki

O jeden stopień za daleko

Prof. Jean Jouzel, paleoklimatolog, członek Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatycznych ONZ (IPCC), o globalnym ociepleniu i jego konsekwencjach

Edwin Bendyk: – Niedawno w Polsce ukazała się książka prezydenta Republiki Czeskiej Vaclava Klausa, w której kwestionuje on wpływ człowieka na zmiany klimatu. W czym problem – pyta – skoro w ciągu ostatniego stulecia temperatura atmosfery wzrosła zaledwie o 0,74 st. C?

Jean Jouzel: – To prawda, wzrost temperatury o niespełna stopień nie jest żadnym problemem. Klimatologów nie niepokoi jednak, co się wydarzyło w przeszłości, tylko co nas czeka. A zgodnie z prognozami zmiana temperatury może sięgnąć 3–4 st. To bardzo dużo. Zdrowy człowiek ma temperaturę ok. 37 st. C. Gdy się ona podniesie do 38 st., samopoczucie pogarsza się, lecz jeszcze nie ma dramatu. Gdy wzrośnie o dalsze 3 st., sprawa staje się poważna. Podobnie w przypadku przyrody: wzrost o 3–4 st. oznacza po prostu radykalną zmianę klimatu. Wiemy z historii, jakie mogą być konsekwencje takiej zmiany.

Kolejny argument Klausa w jakimś sensie znajduje potwierdzenie w tym, co pan mówi. Temperatura atmosfery zmieniała się wielokrotnie w ciągu historii, nawet podczas ostatnich kilkuset lat, kiedy mieliśmy w średniowieczu do czynienia z ociepleniem, potem nadeszła tzw. mała epoka lodowcowa.

Oczywiście, nikt nie kwestionuje zjawiska naturalnej zmienności klimatu. Wpływ na niego ma wiele czynników, np. fluktuacje aktywności Słońca lub wybuchy wulkanów. Ale w tej chwili najważniejszym i najniebezpieczniejszym czynnikiem jest aktywność człowieka polegająca na emisji gazów cieplarnianych, zwłaszcza dwutlenku węgla. Potrafimy z coraz większą precyzją odróżnić naturalną zmienność temperatury i klimatu od wywołanej przez człowieka. Teoretycznie możliwa byłaby sytuacja, że obserwowany wzrost temperatury jest wynikiem aktywności Słońca. Wówczas jednak ogrzewać się powinny wszystkie warstwy atmosfery.

Polityka 48.2008 (2682) z dnia 29.11.2008; Nauka; s. 82
Reklama