Najnudniejsze gazety wychodzą 1 kwietnia na prima aprilis, kiedy to dziennikarze koniecznie chcą nas rozśmieszyć, publikując garść informacji od początku do końca wyssanych z palca. Mimo to i tak co roku pełni nadziei kupujemy taką gazetę, aby na przekór wszystkiemu spróbować się nieco pośmiać, a przy okazji wytropić te fałszywe doniesienia, zręcznie wydłubując je z masy doniesień mniej lub bardziej prawdziwych, co niestety udaje nam się od razu i to bynajmniej nie dlatego, że jesteśmy szczególnie inteligentni. Chwilę potem opadamy na fotel z uczuciem znudzenia i rozczarowania, bo wiemy już, że jak co roku zamiast czegoś naprawdę śmiesznego, zaserwowano nam tę samą wymęczoną na redakcyjnych komputerach cieniznę.
O wiele ciekawsze bywają gazety w pozostałe dni roku, kiedy dowcipy i sytuacje wymyśla, nie czekając na prima aprilis, samo życie, które, jak to życie, ma poczucie humoru nieograniczone. Co więcej, umie ono sprawić, ażeby te wymyślone historie zdarzały się naprawdę, czego dziennikarze na szczęście jeszcze nie potrafią, chociaż niektórzy starają się. Życie pracowicie dowcipkuje przez okrągły rok i - jak to się mówiło w minionych czasach gospodarki planowej - regularnie oddaje prima aprilis przed terminem. Oto kilka przykładów tej radosnej twórczości z ostatniego okresu.
Zdrowy tego nie wymyśli
Jak wiadomo, sytuacja w niektórych placówkach służby zdrowia ma już niewiele wspólnego ze zdrowiem. W krakowskim szpitalu na przykład, prywatna firma zainstalowała dla pacjentów telewizory, które pokazują obraz dopiero po wrzuceniu do specjalnego otworu monety dwuzłotowej. Sześć godzin emisji kosztuje cztery złote, zaś dwanaście godzin - o dwa złote więcej. Chorzy, których nie stać na włączenie telewizora, protestują, ponieważ nie mogą śledzić na bieżąco pasjonujących relacji z innych szpitali.