Dlaczego twórcy satyry we wczesnym czasie potransformacyjnym tak chętnie przełamywali tematy tabu i czy śmieszkowanie wystarcza, by zrozumieć to, co działo się w latach 90.
Jakie żarty śmieszyły czytelników prasy, a jakie użytkowników internetu? I co bawi nas bardziej: polityka, relacje międzyludzkie czy codzienne życiowe wyzwania?
Humor przywraca światu proporcje i bywa niezastąpionym generatorem dystansu, którego nam dziś tak bardzo brakuje.
Lewicowcy, konserwatyści, intelektualiści – gdzie nie spojrzymy, tam pojawia się wątpliwość, czy serial „1670” na pewno śmieszy, a jeśli tak, to co to mówi o odbiorcach.
Jarosław Kaczyński, zaprawiony w rozciąganiu prawa, jakby to była guma od majtek, doprowadził właśnie do poczęcia rządu, który za dwa tygodnie ma umówioną aborcję.
Polacy wyleczyli w ostatnich latach wiele kompleksów. A farsa i humor klozetowy nadal żyją i mają się dobrze – mówi Olga Drenda, autorka książki „Słowo humoru”.
Rozmowa z satyrykiem Abelardem Gizą o tym, jak politycy zabierają robotę błaznom, a żarty zamieniają się w rzeczywistość.
Ukraina nie tylko się broni, ale też potrafi wyśmiać wroga, a płynące stamtąd memy i dowcipy rozjaśniają najczarniejsze chwile rosyjskiej agresji. Gdzie znaleźć źródła tej ukraińskiej kultury śmiechu?
Kabaret Neo-Nówka, jak wielu śmieszków w Polsce, przeżywa spóźnione antysymetryczne przebudzenie. Sezon ogórkowy, więc internet i media zapłonęły, podzielone zupełnie jak rodzina w skeczu.
Kolejne wybryki komików na galach każą zadać pytanie, czy te żarty w ogóle są do czegoś potrzebne?