Archiwum Polityki

Migotanie w przedsionkach

O przyszłości NATO: o rozszerzeniu Sojuszu, o zwycięstwie w Afganistanie, o stosunku do Rosji i o obronie przed atakami w cyberprzestrzeni ma zdecydować natowski szczyt w Bukareszcie. Na papierze wszystko wygląda dobrze.

W stolicy Rumunii 2–4 kwietnia obradują natowscy wszyscy święci z prezydentem Bushem na czele. Na początek NATO musi się sprężyć i jak najszybciej uporządkować sprawy misji w Afganistanie. – NATO zostanie w Afganistanie jeszcze przez kilka lat. Dziś nasz front przechodzi przez Hindukusz – mówił w Warszawie Jaap de Hoop Scheffer, sekretarz generalny Sojuszu. Ale obecność w Azji obnaża wiele słabości aliansu. Wojskowi narzekają, że dysponują zbyt małymi siłami, szwankuje system dowodzenia, brakuje sprzętu, a wiele państw po prostu ignoruje udział w misji albo przysyła kontyngenty nieprzydatne do walki z talibami.

Afganistan nie pasuje do zagrożeń, przeciw którym zawiązano NATO. Te przeminęły już na początku lat 90. Krytykowany coraz częściej Sojusz nadal nie wie, czy, jak w czasach zimnej wojny, skupiać się na obronie własnych granic, czy ewoluować w korpus ekspedycyjny i angażować się w kolejne kampanie. Prof. Roman Kuźniar twierdzi, że krytyka NATO jest nietrafiona. – Teraz ocenia się go po wynikach wojny z terroryzmem, a przecież Sojusz nie powstawał po to, by zwalczać zagrożenia niepaństwowe i niemilitarne. Mimo to NATO jest silne i bezpieczne. Przypada na nie 75 proc. wydatków wojskowych świata, jako jedyne ma możliwość prowadzenia działań w dowolnym miejscu.

Z polskiego punktu widzenia najważniejsze jest rozszerzenie NATO o wschodnią flankę. Polska, wspierana przez państwa Europy Środkowej i Kanadę, apeluje o otwarcie drzwi przed Ukrainą i Gruzją. Warszawa chce, by objąć te kraje programem przygotowującym do członkostwa, to jest dać im tzw. MAP (Membership Action Plan). Tymczasem dla pozostałych i to kluczowych członków NATO z Europy MAP to za wiele. Niemcy, Francuzi, Włosi i Hiszpanie swoje zastrzeżenia tłumaczą sprzeciwem Rosji.

Polityka 14.2008 (2648) z dnia 05.04.2008; Świat; s. 53
Reklama