Po głośno wyrażanym wczoraj niezadowoleniu Ukraina świętuje sukces na szczycie NATO. Otrzymała długoterminowe zapewnienia od grupy najważniejszych krajów Zachodu i już nie uznaje Wilna za porażkę. A co z polskimi postulatami, o których kilkukrotnie mówił przed szczytem Andrzej Duda?
Szczyt NATO w Wilnie daje ogromne nadzieje na nowe ustalenia dotyczące wojny w Ukrainie. Ale na główne pytanie, dotyczące akcesu Ukrainy do Sojuszu, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Najpierw należy wyjaśnić, czym NATO jest i czy nadal jest potrzebne.
Uwaga w pierwszym dniu skupiła się na Ukrainie i na dalszy plan zepchnęła wątki sojusznicze. Tak naprawdę to między szczytami dokonuje się prawdziwa, mozolna, codzienna transformacja NATO. Dlatego Sojuszu nie można oceniać po końcowych komunikatach, lepiej robić to na poligonach.
Szczyt NATO w Wilnie właśnie teraz na dobre się zaczyna, ale najważniejsza rzecz już się na nim dokonała: Sojusz odzyskał optymizm i wiarę we własne możliwości. Obraz ten zakłóca jednak poważny zgrzyt wywołany brakiem zaproszenia Ukrainy.
To już jest szczyt emocji, a będzie ich więcej. Wilno podwyższa ciśnienie w NATO. Turcja po tygodniach kluczenia zgodziła się na wejście Szwecji do Sojuszu. Czy ten sukces uruchomi kolejne?
To przez Niemcy i dzięki coraz silniejszym Niemcom Ameryka będzie oddziaływać wojskowo na naszą część Europy. Polska na tym skorzysta, ale wymaga to zaakceptowania realiów, z czym obecnie władza PiS ma największy kłopot.
Głównym celem pięciodniowej wizyty Joe Bidena w Europie jest utrzymanie jedności sojuszu atlantyckiego dla poparcia Ukrainy w jej wojnie z Rosją. Uda mu się przekonać sojuszników z NATO?
Wizyty, spotkania, konferencje, uściski rąk i uśmiechy do kamer – w NATO trwa przedszczytowy festiwal uprzejmości. Za zamkniętymi drzwiami słychać jednak o „wykręcaniu” rąk, byle tylko uratować ambitne cele wileńskiego szczytu. Choć stawy trzeszczą, już wiadomo, że nie wszystko się uda.
Ton, w jakim rosyjskie media komentują warszawski szczyt, pełen jest złośliwości i oskarżeń o próby zastraszenia.
Komisja konstytucyjna, która przygotowywała projekt polskiej ustawy zasadniczej, nie do końca podzielała przekonania Jeffersona.