Szczyt NATO w Hadze. Trump żąda i dostaje. Powinien być zadowolony, choć może zaskoczyć
Wojna Izraela z Iranem, do której przyłączyły się i nagle wyszły Stany Zjednoczone, na parę dni przyćmiła globalną agendę bezpieczeństwa, ale nie przesunie planowanego od zeszłego roku szczytu NATO. Donald Trump ogłosił dziś rano rozejm między Izraelem a Iranem, przyjedzie więc na miejsce w glorii tego, który wyeliminował irańskie zagrożenie nuklearne i skłonił dwóch wrogów do porozumienia.
Do czasu rozpoczęcia obrad przywódców NATO nie należy oczekiwać wiarygodnego i niezależnego potwierdzenia rozmiaru szkód wyrządzonych irańskim staraniom o broń jądrową (zniszczenie samych obiektów to jeszcze nie wszystko) ani nie przekonamy się, jak trwałe będzie i czy w ogóle nastąpi zawieszenie broni. Może nie cała Europa będzie klaskać, świadoma odłożonych konsekwencji tej bezprecedensowej eskalacji, ale skutecznie przeprowadzona akcja zbrojna – przed którą USA pod rządami Trumpa miały się wzbraniać – na moment przywróciła tradycyjną rolę Ameryki jako globalnego policjanta.
Europejscy sojusznicy mogą z tego faktu czerpać nadzieję, że gdy zajdzie potrzeba, Ameryka stanie też po ich stronie, choć te kalkulacje są niepewne z uwagi na szczególną rolę Izraela dla polityki USA oraz pozycję Iranu jako dość bezzębnego przeciwnika. Z tym że nawet bez kłów Iran może mieć w zanadrzu zatruty szpikulec, więc na fanfary zwycięstwa może być jeszcze za wcześnie.
Czytaj też: Czy NATO pokonałoby rosyjską armię? I co naprawdę gwarantuje słynny art.