Archiwum Polityki

Gdyby żył...

Grzegorz Przemyk, W dniu, w którym przyjdziesz po mnie..., Wydawnictwo Nowy Świat, Warszawa 2008, s. 87

Grzegorz Przemyk, warszawski licealista, syn opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej, umarł w maju 1983 r. w wyniku pobicia go przez milicjantów na cieszącym się złą sławą komisariacie przy ulicy Jezuickiej. Zaraz po jego pogrzebie, który stał się patriotyczną manifestacją młodzieży, ukazały się w drugim obiegu wiersze młodego poety („Syn, a może sen”, Wydawnictwo Głos, Warszawa 1983), dziś przywrócone obiegowi oficjalnemu tomikiem „W dniu, w którym przyjdziesz po mnie...”.

Przy tej okazji, ciesząc się z elegancko wydanej i wyposażonej w liczne konteksty (m.in. fotografie, wiersze matki po śmierci syna czy wspomnienie o rodzinie) książki, która zwyczajnie się pamięci Grzegorz Przemyka należała, wypada jednak postawić pytanie o jakość twórczości młodego poety. Zza wierszy wyłania się przede wszystkim wrażliwy młodzieniec, oczytany i przeżywający lektury (i filmy, jak choćby „Stalkera” Tarkowskiego). Niewątpliwie uzdolniony humanistycznie licealista, ktoś, kto z pewnością byłby świetnym studentem. Gdyby żył... I choć jego wiersze podziwiał podobno ks. Jan Twardowski, a jednym („Jeśli przyjdziesz...”) zachwycić się miał Jan Paweł II, to jednak w tym niezbyt obszernym zestawie (czterdzieści utworów wyciągniętych z szuflady Grzegorza) dominują mroczno-pesymistyczne młodzieńcze klimaty, tak charakterystyczne dla uczniowskiej twórczości. Ale – zdarzają się jednak perełki. Tam, gdzie autor nie waha się być okrutnym obserwatorem, inspirującym się trochę pisarstwem Andrzeja Bursy (jak w wierszu „lekcja poezji z czyjejś lekcji kolekcji”); tam, gdzie – niczym młodziutki Marcin Świetlicki – portretuje przejmujące zimno świata („***więc wejdź w tę muzykę”); tam, gdzie wreszcie chwyta na gorąco dojmujący lęk metafizyczny („Czym jest ten śmiech/przechodzący w krzyk/i czym są te kroki/na które czekam/których tak/się boję”) – tam ujawnia zadatki na ciekawego poetę.

Polityka 4.2008 (2638) z dnia 26.01.2008; Kultura; s. 70
Reklama