Archiwum Polityki

Grzeszny żywot Michała B.

Był tylko jeden sposób, żeby uwieść tak wierzącego chłopaka jak Marek – udawać księdza. I Michał B. nie zawahał się go użyć.

W żadnym z 90 różnych dokumentów składających się na akta sprawy Michała B., oskarżonego o obrażenie uczuć religijnych poprzez odprawienie dwóch mszy oraz o kradzież samochodu, nie ma niestety ani słowa o treści kazań, które wygłosił. Nie dowiemy się z nich również, czy udający księdza 26-latek, zakładając luźną szatę z płótna lnianego zwaną albą i obwiązując się sznurem, zwanym cingulum, wygłosił używaną przez starszych księży formułę: „Przepasz mnie Panie pasem czystości i zgaś we mnie ogień pożądliwości, aby królowała we mnie cnota wstrzemięźliwości i czystości”. Ale biorąc pod uwagę, że do oszustwa pchnęła go homoseksualna miłość do jednego z uczestników mszy – to chyba ten fragment obrządku pominął.

Trudno też szukać w aktach innych szczegółów wydarzeń z niedzieli 19 sierpnia 2007 r., bo ksiądz proboszcz, który dopuścił oszusta do ołtarza, nie był specjalnie wylewny. Zeznał jedynie, że kazanie wygłoszone na mszy o godzinie 7.00 rano odczytane zostało z kartki. Dodał również, że jego zdaniem oszust „czytał enigmatycznie, bez większego zaangażowania, lecz to nie wzbudziło we mnie żadnych podejrzeń”.

Mieszkańcom, którzy na mszy byli, jednak się podobało, bo kazanie choć długie, to wcale nie było nudne. Pani Barbara zapamiętała z niego, że każdy powinien żyć w sposób, do którego jest powołany.

SOS

Gdy urodziłeś się na dziesiątym piętrze blokowiska na obrzeżach miasta i tak się składa, że jesteś homoseksualistą, to musisz sobie szybko uświadomić, że życie według własnego powołania może być cholernie bolesne.

Michał B., lat 26, wzrost 178 cm, waga 68 kg. Oczy piwne. Znaki szczególne – blizna pooparzeniowa na przedramieniu kończyny górnej lewej.

Polityka 4.2008 (2638) z dnia 26.01.2008; Ludzie; s. 104
Reklama