Dzień wcześniej redakcja telewizyjnego programu "W centrum uwagi" długo nie mogła skompletować składu dyskutantów o Okrągłym Stole, bo zapraszani nawzajem się wykluczali. Widać stąd, jak wielkie animozje, powstałe z reguły już po 1989 r., dzielą dzisiaj uczestników życia publicznego. I to często byłych kolegów z jednej drużyny. Jan Olszewski na przykład, aktywny uczestnik ówczesnych obrad, przez wiele następnych lat oddalał się coraz bardziej od samej ich idei, by dzisiaj skończyć jako jej agresywny krytyk. Nie musi więc dziwić personalna niechęć do niego Tadeusza Mazowieckiego, który o Okrągłym Stole od lat mówi jako o wielkim dokonaniu polskiej historii.
Można było się o tym przekonać podczas uroczystości zorganizowanej przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w miejscu historycznym i przy historycznym meblu - na nowo postawionym okrągłym stole. Tadeusz Mazowiecki był głównym mówcą strony opozycyjno-solidarnościowej, odpowiadał na wprowadzające wystąpienie prezydenta. Protokół nie przewidywał żadnych innych wystąpień.
Pomysłowi zorganizowania tych obchodów niewiele można zarzucić. Aleksander Kwaśniewski ma wiele ku temu tytułów, nie tylko ten prezydencki. Sam brał dziesięć lat temu aktywny udział w obradach jako współprzewodniczący jednego z trzech zespołów (do spraw pluralizmu związkowego) - obok między innymi Tadeusza Mazowieckiego, a także był inspiratorem bądź autorem wielu rozwiązań politycznych. To on np. zaproponował, by wybory do nowo powołanego Senatu uczynić całkowicie wolnymi.
Pomysł jubileuszu miał jednak pewną wadę. Zakrojony na wielką skalę, mógł się takim stać tylko pod warunkiem w miarę pełnego uczestnictwa tych, którzy się na ten symbol składają. Po pierwsze potrzebna była obecność wszystkich najważniejszych uczestników i promotorów Okrągłego Stołu, po drugie - obecność wszystkich tych, którzy dzisiaj reprezentują wielki świat polityki i władzy, a więc w prostej linii są dziedzicami i beneficjantami tegoż Stołu.