Archiwum Polityki

William w skórzanej kurtce

"Zakochany Szekspir" jest opowieścią o opowiadaniu różnych historii, zwłaszcza w teatrze. Nie wiemy, dlaczego pewne rzeczy udają się na scenie, a inne nie. W scenariuszu Stopparda i Normana ta magia zostaje opisana.

Kilkanaście oscarowych nominacji dla jednego filmu to rzadkość. Wierzył pan, że coś takiego może się zdarzyć "Zakochanemu Szekspirowi"?

Miałem nadzieję, że film nie zostanie zlekceważony. Nie sądziłem jednak, że otrzyma aż 13 nominacji. Te wyróżnienia podziałały jak balsam. Dzięki nim mam poczucie, że nie zaprzepaściłem lat przepracowanych w biznesie filmowym. Ale są i mankamenty. Człowiek zaczyna myśleć, że jest lepszy, niż był. Chwała Bogu, że Oscarów nie przyznają częściej.

Oscary to taki znak jakości artystycznej filmu?

Przede wszystkim popularności. Nigdy nie zabiegałem o rozgłos. Pracując w teatrze (w Yale School of Drama wystawiłem m.in. "Miarka za miarkę") odnosiłem sukcesy. Jak mnie zapewniali krytycy - nawet spore. Niestety, przy pustej widowni. Ponieważ nie podobały mi się spektakle, na które publiczność waliła drzwiami i oknami, wyjechałem do Ameryki. Filmy, które tam zrobiłem, też podobały się nielicznym. Zastanawiałem się, co jest nie w porządku. Czy to ja mam zbyt wysokie wymagania, czy też widzowie nie poznają się na tym, co robię. Dlatego teraz mam poczucie spełnienia.

Po ekranizacji "Romea i Julii", dokonanej przez Baza Luhrmana, nie musiał się pan chyba obawiać, że tworzy dzieło dla wybranych?

Sukces "Romea i Julii" Luhrmana nie wpłynął na mój projekt. Niczego nie przyspieszył ani nie opóźnił. Podziwiam Luhrmana za odwagę dostosowania XVI-wiecznego dramatu do realiów współczesności. "Zakochany Szekspir" to jednak zupełnie inny film. Bohaterem jest Szekspir. Poza tym jest to film o świecie, w którym ja się obracam. Mam na myśli nie tylko świat kultury masowej. "Zakochany Szekspir" jest opowieścią o opowiadaniu różnych historii, zwłaszcza w teatrze. Nie wiemy, dlaczego pewne rzeczy udają się na scenie, a inne nie.

Polityka 12.1999 (2185) z dnia 20.03.1999; Kultura; s. 56
Reklama