Archiwum Polityki

Na piękne słówka

W walce o klientów niejeden bank kopie po kostkach konkurencję, a nas wszystkich wprowadza w błąd. Tymczasem wielotysięczny kredyt to nie baton ani proszek do prania, tylko duże zobowiązanie na dziesiątki lat.

Jerzy C. wziął kredyt na 6 tys. zł i nie spłacił. Mariola G. wzięła kredyt na 11 tys. zł. Nie spłaciła. Andrzej H. wziął kredyt na 27 tys. Również nie spłacił. Nie mają jednak z tego powodu żadnych nieprzyjemności. Przeciwnie, na ich twarzach gości uśmiech, a Andrzej H. jeździ nowym samochodem. Czy to kolejny odcinek programu „Sprawa dla reportera”? Nie – to reklama szybkich pożyczek gotówkowych w Dominet Banku. Każdy, kto do końca maja skorzysta z oferty, weźmie udział w loterii, w której można wygrać anulowanie długu. Na końcu reklamy widzimy pechowego Michała K., który wziął kredyt w innym banku. I musi go spłacić. Po minie łatwo wywnioskować, że nie jest szczęśliwy.

Bank chwali się, że spłaci za swych klientów łącznie pół miliona złotych. – Takie było założenie naszej reklamy, aby zaskoczyć widza, zaintrygować, a wreszcie rozbawić – tłumaczy Monika Brudło, dyrektor marketingu w Dominet Banku. Przyznaje, że pomysł chwycił i zainteresowanie ofertą jest bardzo duże. Klientów nie zraża informacja, że według regulaminu wygrają 34 osoby. Oprocentowanie pożyczki też nie jest niskie. Choć nominalnie zaczyna się od 6,90 proc. (rzeczywista stopa – ponad 14 proc.), to otrzymają ją jedynie osoby, których wiarygodność kredytowa zostanie oceniona najwyżej. Pozostali pożyczyć mogą średnio na 13–20 proc. rocznie.

Choć telewizyjny spot Dominet Banku spodobał się klientom, to jednocześnie zirytował środowisko bankowe.

– Jeśli tą reklamą chcą ściągnąć do siebie osoby, które mają w zwyczaju niespłacanie długów, to ich problem. Gorzej, że przy okazji promują taką postawę – mówi wzburzony prezes konkurencyjnego banku.

Polityka 20.2008 (2654) z dnia 17.05.2008; Rynek; s. 48
Reklama