Archiwum Polityki

Jak zrobić rąbankę

Pani minister oświaty wpadła oto na pomysł, żeby lektury obowiązkowe czytała dziatwa w wybranych fragmentach. Ma to dziatwie ułatwić życie, gdyż klasycy pisali tak długo i rozwlekle, że przeczytać się tego nie da. Do tego wielu z nich pomieszczało wątki niestosowne, które teraz można będzie nareszcie wyeliminować. Takie „Quo vadis?” na przykład. Żeby uzasadnić tytuł, dajemy uczniom do przeczytania stronę, na której święty Piotr widzi jasność, słyszy głos i wraca do Rzymu. Dodać można jeszcze któryś z mistrzowskich wątków nawróceń; albo Chilo Chilonidesa: „A wtem spod jego stóp ozwało się podobne do jęku wołanie: – Chryste!... Chryste!... Odpuść mi!...”; albo Winicjusza: „Po czym chwycił rękoma włosy przy skroniach, zwinął się w łęk jak człowiek, który uczuł w sobie ostrze włóczni, i chrapliwym, nieludzkim głosem począł powtarzać: – Wierzę! Wierzę!... Chryste cudu!”.

Nie jestem wielbicielem „Quo vadis?”, ale coś się tej nagrodzonej Noblem książce należy. Otóż każdy wyrwany z niej fragment będzie skończonym kiczem. Nawet ten, zupełnie niechrześcijański, w którym Eunice masturbuje się o posąg Petroniusza. Powieść broni się dopiero jako całościowa wizja konfrontacji świata rzymskiego i chrześcijańskiego, w której nie można pominąć ani Nerona, ani Tygellinusa, ani Petroniusza, ani Pawła i Piotra. Ale żeby to zobaczyć i docenić, trzeba niestety przeczytać rzecz w całości. Pani minister słyszała zapewne, bo o tym uczą w szkole podstawowej, że istnieje coś takiego jak kompozycja utworu. Wyrwiesz z niego jeden rozdział i cała robota autora na nic. Nie, nie ma w tym przesady. Zobaczmy zresztą, pozostając przy ukochanym w polityce historycznej Sienkiewiczu, jak by to konkretnie wyglądało w praktyce.

Polityka 20.2008 (2654) z dnia 17.05.2008; Stomma; s. 110
Reklama