Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Łatwo brać, trudniej oddać

Statystyka NBP nie pozostawia złudzeń. Po kilkunastu miesiącach oddechu wraca wysoka fala kredytowa. Polacy coraz odważniej zaciągają kredyty, zwłaszcza na zakup samochodów. Czy nie za dużo jak na indywidualne możliwości spłat i wytrzymałość gospodarki, której równowaga jest zagrożona dzisiaj z wielu stron?

W pierwszym półroczu br. pożyczki zaciągnięte przez osoby prywatne wzrosły o 18,4 proc., dwa razy bardziej niż nasze oszczędności. W lipcu kredyty wzrosły o 4,6 proc., a depozyty tylko o 1,3 proc. W efekcie łączne zadłużenie Polaków jest o blisko połowę wyższe niż rok temu i zbliżyło się do granicy 30 mld złotych.

Sądząc po spokoju, jaki nadal wykazuje Rada Polityki Pieniężnej odpowiedzialna m.in. za obronę wartości złotego i utrzymywanie inflacji w ryzach, zagrożenie nie jest na razie wielkie. W przeliczeniu na głowę mieszkańca, jak na standardy europejskie, nie jesteśmy jeszcze zbyt zadłużeni. Podstawowe stopy procentowe nie zmieniły się od stycznia i można przypuszczać, że w nienaruszonym stanie przetrwają do końca roku. Na czas lata zamarły przecież ceny, produkcja przemysłowa powoli, ale konsekwentnie rośnie, a rozmiary deficytu budżetowego są kontrolowane, choć już ostatkiem sił.

Na zachętę

Gdyby jednak, a tak to widzą niektórzy ekonomiści, nadmierna skłonność do konsumpcji (nie wyłączając zbiorowej) nadal miała trawić Polaków, to próba jej ograniczenia, w postaci wzrostu stóp, stałaby się nieodzowna. To oczywiście ostateczność, której wszyscy będą chcieli uniknąć.

Coraz bardziej widoczne w ostatnich miesiącach ciągoty Polaków do brania pożyczek nie mogą być jednak zaskoczeniem. Pod tym względem dziwna by raczej była nasza wstrzemięźliwość. Pożyczamy, bo wolniej niż w poprzednich latach rosną nasze dochody, a ludzie przyzwyczaili się do względnie wysokiego poziomu życia, nie zaspokoili wielu aspiracji i nie widzą ważkich powodów, żeby z tym dłużej czekać. Od początku roku stopy procentowe wyraźnie spadły, kredyty staniały, więc wydaje się, że łatwiej je będzie spłacać. Bogusław Grabowski, członek Rady Polityki Pieniężnej, nazywa to zjawisko iluzją stóp nominalnych; na pierwszy rzut oka oprocentowanie spadło znacznie, ale w rzeczywistości (czyli po uwzględnieniu coraz niższego poziomu inflacji) niewiele.

Polityka 35.1999 (2208) z dnia 28.08.1999; kraj; s. 24
Reklama