Archiwum Polityki

Napad na sąd

Tydzień w skrócie: pedofil brutalnie gwałci dwóch chłopców; zabójca księdza Popiełuszki obraża pamięć swojej ofiary i sędziów, nazywając ich klownami, bandyci rzucają granaty w jeleniogórskim sądzie. Sprawy pozornie dość od siebie odległe, ale łączy je wspólny element – liberalizm Temidy. Pedofil za dobre sprawowanie wyszedł przedterminowo z więzienia. Zabójca księdza skorzystał z rutynowej przepustki do wolnego świata. Herszt jeleniogórskiej bandy był sądzony za czyny popełnione podczas przerwy (udzielonej przez sąd) w odbywaniu kary.

Mariusz M., znany jako „Czarny” albo „Cygan”, lat 32, żonaty, z zawodu mechanik, kilkakrotnie karany – nie żyje. Zastrzelili go na korytarzu Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze policjanci z wrocławskiej grupy antyterrorystycznej.

Mariusz M. zginął na własne życzenie. Podczas rozprawy wyciągnął pistolet, w dłoniach jego kompanów pojawiły się granaty. Za pomocą broni próbowali utorować sobie drogę do wolności. Sterroryzowali dwoje zawodowych sędziów, troje ławników, prokuratora, pięciu obrońców, księdza, który zeznawał jako świadek i dwóch policjantów z oddziału konwojowego. Na sali wybuchła panika, bandyci grozili, że wszystkich powystrzelają, antyterroryści wrzeszczeli do bandytów, żeby rzucili broń. Potem akcja przeniosła się na sądowy korytarz. Bandyci rzucili trzy granaty (ale tylko dwa wybuchły lekko raniąc trzech policjantów), M. przynajmniej dwa razy wystrzelił (zdała egzamin kamizelka kuloodporna jednego z policjantów, znaleziono na niej ślady po pociskach). Antyterroryści zachowali zimną krew, najpierw ostrzelali sufit – na postrach. Potem skierowali lufy na przestępców, zginęli Mariusz M. i Grzegorz G. I nagle wszystko ucichło. Cisza trwała krótko, bo zaraz wybuchła wojna na oświadczenia. Po jednej stronie resort sprawiedliwości (sądownictwo i prokuratura), po drugiej spraw wewnętrznych (policja). Hasło brzmiało: kto jest winien?

Kto pilnuje bandytów?

Przedstawiciele policji za incydent w Jeleniej Górze odpowiedzialnością obarczali sądownictwo – bo nie potrafi zadbać o właściwą organizację procesów, sądy nie posiadają elektronicznych bramek reagujących na metalowe przedmioty, a groźni bandyci nie mają w gmachu sądu osobnych toalet. Funkcjonariusze Temidy nie pozostawali dłużni – to policja odpowiada za bezpieczeństwo na sądowej sali, to policja ponosi winę za to, że bandyci w Jeleniej Górze wnieśli na salę rozpraw granaty i pistolet.

Polityka 13.2000 (2238) z dnia 25.03.2000; Kraj; s. 21
Reklama