Indyjskie kino nie chce udawać życia. To czysta rozrywka z czytelnym dla każdego przesłaniem moralnym. Ma zaczarować na trzy godziny, pomóc zapomnieć o tym, co poza kinem, oszołomić. I bardzo dobrze z tego zadania się wywiązuje.
Indyjski przemysł filmowy jest starszy o pięćdziesiąt lat od republiki proklamowanej w 1950 r. Kilka miesięcy po paryskiej prezentacji wynalazku braci Lumičre odbył się pokaz na subkontynencie. W 1899 r. fotograf H. S. Bhatvadekhar, lepiej znany jako Save Dada, nakręcił pierwszy film indyjski „Zapaśnicy”. W 1931 r. wyświetlono pierwszy rodzimy film mówiony – „Alam Ara”. W tym samym roku powstało 27 filmów dźwiękowych w czterech językach: hindi, bengalskim, telugu i tamilskim.
Polityka
13.2000
(2238) z dnia 25.03.2000;
Kultura;
s. 52